#Sherlock #Cykl #Sezon2 #One-shot #K+ #Friendship #Drama #Anderson #MollyHopper #SallyDonovan
Hej,
Miałam się pojawić tydzień temu, jednak nie dałam rady... Za co bardzo przepraszam. tym razem jest to 1 cz. Sherlocka i tym samym pierwsza cześć prezentu dla Marley. Mam nadzieje, że uda mi się wstawić w terminie resztę prezentu dla niej. Jeszcze raz Wszystkiego Najlepszego! (pomimo, iż spóźnione)
Croy
Ta kobieta... Nie można
pomylić jej z żadną inna postacią na świecie. Jest wyjątkowa,
jedyna, osobliwa. A przede wszystkim oryginalna i bezwzględna. O
tym ostatnim przekonało się w krótkim czasie dość dużo osób.
Może to dziwne, ale czasem szczerość może strasznie zaboleć,
zwłaszcza jeśli prawdę powie osoba tak wyjątkowa jak Irene Adler.
Nic nie zyskała dzięki tym słowom. Jednak miała dług
wdzięczności, który chciała spłacić choćby w części.
Pierwszy list pojawił
się w Scotland Yardzie na początku października. Leżał spokojnie
na biurku jednego z pracowników, czekając cierpliwie na otwarcie. W
ten poniedziałek Anderson nie śpieszył się z czytaniem
korespondencji, miał w końcu o wiele lepsze rzeczy do zrobienia.
Jednak z jednym z nich czekało coś, co miało go bardzo zaskoczyć.
„Nie wiem jak powinno
się zaczynać takie listy. Na pewno nie miłymi słowami, ani
groźbami, przynajmniej nie od razu. Choć znając ciebie nawet tego
byś nie zauważył. Jesteś w końcu największym idiotą w tym
wydziale. Przejdźmy więc od razu do rzeczy.
Twoja postura,
zachowanie... Zastanawiam się jak to możliwe, że pracujesz w
policji. Nie masz żadnych predyspozycji do tego zawodu. Szczerze...
Wątpię byś pasował gdziekolwiek. Jednak to nie o twoim idiotyzmie
będzie tu mowa.
Sherlock Holmes?
Kojarzysz to nazwisko? Ta osobę? Chyba powinieneś, w końcu pomaga
wam od tak dawna... nie? Tak, widać to w twoim zachowaniu. Nie
zauważasz jego pomocy, mimo iż rozwiązuje za ciebie tak wiele
spraw. Mówisz „świr”, próbujesz atakować, a nie zauważasz
swojej własnej głupoty. Trochę smutne, nie uważasz?
Czasem mam nadzieję, że
Sherlock odmówi wam pomocy. Pokazał by wam jak trudno jest żyć i
rozwiązywać sprawy bez jego pomocy. Może doceniłbyś w końcu
pomoc. I okazałbyś wdzięczność, a nie tylko zgłaszał się do
przeszukiwania jego mieszkania by go ośmieszyć.
Groźby? Chyba nie
powinno się ich pisać w takim liście, więc zostawmy tu to
niedopowiedzenie... Ale zastanów się, czy chcesz dostać kolejny,
bardziej dosadny list?
…......................”
Anderson przeczytał schludne pismo dwa razy. Zwykła biała koperta
z jego imieniem. Biała kartka ze staranna kaligrafią, litery
napisane czarnym tuszem... Mężczyzna schował zwitek papieru do
szuflady, potem go wyrzuci. Nie przejął się zbytnio tymi słowami,
to nie pierwszy list tego typu, który dostał. A Sherlock? Nic go
nie obchodził ten świr.
Kolejny list pojawił
się w kasetce służbowej w szpitalu św. Bartłomieja. Tuż po
weekendzie w połowie października koperta w kolorze ecri, nie tak
śnieżno biała jak wcześniej, niespodziewanie została odnaleziona
w poczcie służbowej Molly Hopper. Młoda kobieta zwlekała z
czytaniem aż do lunchu, gdy w końcu usiadła z kawą przy swoim
biurku. Praca po weekendzie była trudna, lecz Molly i tak ja
uwielbiała.
Tym razem kartka była
prosta, biała. Jednak był to ten sam charakter pisma, ten sam
czarny tusz. Eleganckie litery...
„Będzie to chyba
jeden z moich najmilszych listów. W końcu sama jesteś „miłą”
osobą, prawda? Molly Hopper, patolog w szpitalu Barts, którzy by
ciebie nie lubił, co? Choć może jesteś aż nazbyt niewinna...
zbyt słodka, posłuszna... Tak. Nie widzę cię do końca w ten
sposób. W końcu jaka osoba tak bardzo lubi grzebać w trupach?
Och... Sherlock Holmes.
Znasz go, prawda?
Oczywiście, jakbyś mogła nie znać. W końcu nie możesz doczekać
się jego każdej wizyty. Jesteś w nim zakochana? Na pewno nie w
sposób, w jaki inni to postrzegają. Osoba miła... karmiąca swoje
własne ego przy pomocy innych.
Chodzi o jego wiedzę
medyczną? Lubisz, gdy pyta o coś, czego sam nie jest pewny, gdy
zwraca na ciebie uwagę? Czy może jesteś zapatrzona w jego
powierzchowność? Blada cera, czarne, kręcone włosy, wysoki,
nieskazitelny... niemal wzór ideału, prawie. Takiej urody wielu by
mu pozazdrościło. Jednak jego osobowość? Intelekt? Znasz go
choćby trochę, czy po prostu pragniesz zaciągnąć go do łóżka?
Och, wiem, że widzisz
jego geniusz, ale czy doceniasz? Chyba nie naprawdę. Mało kto
docenia, jak można zauważyć. Więc lepiej doceń jego pomoc, póki
ona jest... Bo może jej zabraknąć...?
….......................”
Molly wpatrzyła się z
niedowierzaniem w list. Co to miało być? Jak ktoś... A potem się
zaśmiała. To oczywiste, że był to jakiś głupi żart. Trochę
straszny, ale...
Umiejąc się schowała go do koperty, a potem do szafki,
zastanawiając się, kto też jest tak niestabilny. Czyżby Sherlock?
Tym razem był to
początek listopada. Pogoda w Londynie zwiastowała nadchodzącą
zimą, a ludzie przemierzali szybko ulicę. Sally Donovan nie była
pewna czy cieszy ja wizja spokojnego weekendu. W końcu miała
spędzić do samotnie. Wyjęła listy ze skrzynki, nie zauważając
dziwnej koperty w kolorze ecri. Dopiero późnym wieczorem po długiej
kąpieli zajęła się korespondencją.
Koperta nie miała
znaczka, czy pieczątki, a nawet adresu, jedynie jej imię. Może nie
powinna tego czytać będąc tak niepewna, jednak... Papier listowy
był w tym samym kolorze lekkiego ecri, uwydatniając tym samym czerń
tuszu, zapewne pochodzącego z pióra. Ale chodziło tu o treść, a
nie styl wykonania.
„Gdyby trzeba było
podać osobę, którą lubi się najmniej, zapewne na mojej liście
pojawiłoby się twoje nazwisko. Och, mam kilka bardziej
znienawidzonych „przyjaciół”, lecz mimo to...
Jesteś dobrą
policjantką, wiele razy to pokazywałaś. Niestety, tego odmówić
ci nie można. Jesteś ładna, to też fakt. Ale czy to czyni z
ciebie kogoś lepszego? Sama powinnaś się nad tym zastanowić. Bo
jeśli chodzi o charakter... To dlatego cie nie lubię.
Nie jesteś głupia, w
ostateczności w końcu to mogłoby być wyjaśnieniem. Ale posiadasz
tą inteligencję, która nakazuje cię doceniać, jednak w
porównaniu z Sherlockiem Holmesem... Jesteś idiotką. Dlaczego
więc można doceniać ciebie, a nie jego? Chyba, ze posiadasz inny
słownik, gdzie słowo „świr” jest komplementem.
Ten list... nigdy by nie
powstał, gdyby nie jedna sprawa. On ciebie docenia! Niestety można
było to ostatnio zauważyć. Ceni sobie (w pewien sposób) twoje
życie. Co nadal pozostaje największym zaskoczeniem jak dotąd. Ty?
Ale nie ma co próbować zrozumieć Sherlocka Holmesa.
Odbiegam od tematu, choć
może i nie. Jako policjantka powinnaś go doceniać, jako kobieta
również. Nie każdy młody, przystojny mężczyzna chciałby
poświęcać swój czas na bieganie do Yardu i pomaganie wam. Jednak
to dla ciebie na dużo...
Zastanów się, co
zrobiłabyś gdyby go zabrakło? Ilu ludzi zginęłoby? Może i ty
byś już nie żyła? Czy tak trudno okazać wdzięczność?
…....................”
Donovan zamrugała
szybko, nie wiedząc jak ma odczytać daną treść. Czy to pogróżki?
Ostrzeżenie? Czy jakiś kolejny żart?
- Holmes robi to dla
siebie. Ten psychopata sam zacząłby zabijać, gdyby nie mógł brać
udziału w akcjach policji – rzuciła do siebie.
Ignorując list rzuciła
go na szafkę. Nie zdziwiłaby się, gdyby sam świr go napisał. W
końcu czego można się po nim spodziewać innego?