środa, 31 grudnia 2014

3. "Genialny"

# Supernatural #Ogólny #One-shot #K+ #Family #Friendship #SamWinchester

Witam,
Tym razem po raz kolejny miniaturka Supernatural, jednak z perspektywy Sama.
To ostatni tekst ogólny jaki mam do tego fandomu, jednak tworzy się seria drabbli do pierwszego sezonu. Już niedługo ich pierwsza część pojawi się na blogu.
Dodatkowo kończę miniaturkę do Igrzysk Śmierci, zaczęłam też pisać coś do Merlina oraz Sherlocka. Znalazłam też zaczęty cykl śmiesznych miniaturek Harry'ego Pottera. Ktoś chętny do przeczytania?

Dostałam propozycje, żeby napisać "fluffowy" Destiel? Osobiście nawet lubię ten pairing, jest ktoś chętny do czytania? W najbliższych dniach pojawi się zakładka "Postacie" przy Oznaczeniach. Będą tam informacje o głównych bohaterach/pairingach. Niektórych nie lubię (np. Wincest) i nigdy o nich nie napiszę żadnego tekstu.

Na razie to chyba wszystko. Szczęśliwego Nowego Roku!
Croy


Nie wiem czy to czytasz, ale z dedykacją dla Kaśki! 
A ty co sądzisz o Deanie?


 Genialny.
To słowo jako pierwsze przychodzi mi na myśl, gdy mam opisać swojego brata. Oczywiście zaraz po tym przychodzą takie epitety jak: arogancki, impulsywny, agresywny, irracjonalny, kłamliwy... Ale to i tak nie zmienia faktu, że pierwszy to „genialny”.
Nikt inny zapewne nie określiłby go tym słowem. Niestety, zbyt mało osób zna go na tyle dobrze, by to zrobić. Mój brat jest dupkiem, zawsze był i, mam nadzieję, zawsze będzie. To jego znak rozpoznawczy. Gdyby z Deana zrobił się przyzwoity obywatel, byłby to zapewne znak prawdziwej apokalipsy. Wiem, że to wkurzające, mieć do czynienia dzień w dzień z chodzącym palantem, jednak brakowało mi tego przez długi czas, gdy któryś z nas gdzieś znikał. A jak na razie znikamy zbyt często ze swojego życia...
Lecz wracając do jego „genialności”, nie jest on podobny do innych mądrych osób. Jest jedyny w swoim rodzaju, a większość rzeczy zawdzięcza sam sobie, a nie innym ludziom czy książkom. To on mnie wychował, gdy ojciec ganiał za potworami, troszczył się o to, bym jadł, chodził do szkoły i robił to, co pragnę. To idiotyczne, że lekceważy sam siebie, podczas gdy to on jest tym lepszym bratem. Nie wiem, czy jako nastolatek potrafiłbym zrezygnować z własnych marzeń nawet dla własnego brata. Choć jestem teraz tym „poważniejszym”, to on nadal uważa się za mojego opiekuna, porzucając swoje pragnienia.
Jego zachowanie jest czasem śmieszne. Zostawił swoje stabilne życie, rodzinę i normalny dom, gdy tylko potrzebowałem jego obecności. Wiem, że lepiej byłoby mu z nimi, jednak jestem samolubny, ciesząc się z jego decyzji. Tym samym, gdy widzę te smutne spojrzenia, które mi rzuca, gdy mówimy o moim życiu... Mam ochotę krzyczeć! Wiem, że dużo straciłem. Powinienem być teraz prawnikiem, mieć żonę, dzieci, jednak najwidoczniej nie mogło być tak sielankowo. Straciłem Jess, podobnie jak wszystkie inne kobiety, z którymi byłem na dłużej, ale jest to wpisane w życie łowcy. Nikt nie może nic na to poradzić. A jednak Dean ciągle się obwinia.
Jest to jego kolejna wada, tuż obok bycia palantem. Ale ma w sobie zbyt wiele dobra, by móc pominąć zalety. Piekielnie dobry łowca, choć sam nie patrzy tak na siebie. Większości nauczył się sam lub od ojca, ale to doświadczenie zdobywane od najmłodszych lat rozwinęło jego umiejętności. Okej, ja jestem dobry w księgach, zaklęciach, jednak to on z każdej rzeczy potrafi zrobić broń, myśli strategicznie, nie zdając sobie z tego sprawy. Jest po prostu genialny.
Zbyt często słyszałem słowa Castiela o jego duszy. Mimo krzywd których doznał i które wyrządził, nadal jego najważniejsza cząstka jest cała i lśni ponad wszystko. Wiem, że mój brat ma wiele wad bardziej widocznych przy pierwszym spotkaniu, bo nigdy nie był osobą otwartą. Jego powierzchowne, durne zachowanie może zmylić wszystkich, jednak nie najbliższych.
Obojętnie co zrobi i co stanie się w przyszłości, lecz ja wiem dwie rzeczy. Dean na zawsze pozostanie najlepszym starszym bratem. I już zawsze będzie genialny.

sobota, 27 grudnia 2014

2. "Somebody to die for..."

#Supernatural #Ogólny #One-shot #T #Drama #Family #DeanWinchester
Witam,
To już druga miniaturka na tym blogu o podobnej tematyce. Supernatural w trochę poważniejszym wydaniu. Jednak z propozycji szykuję już tekst o Igrzyskach Śmierci oraz kilka innych o Merlinie, Sherlocku i (oczywiście) Supernatural.
Coś nowego pojawi się zapewne w środę/czwartek. Choć od stycznia miniaturki będą pojawiały się tylko co weekend.
Liczę na jakieś komentarze/mały odzew... Sama nie wiem.

Do napisania,
Croy


Z dedykacją dla Bellatrix


 Nigdy nie byłem zły na ojca za to, na jakiego człowieka mnie wychował. Jestem teraz silny, trudny do złamania, niezniszczalny. Ani piekło, ani czyściec nie pokonały mnie, nie dały rady. Żadne stworzenie nie jest dla mnie za sprytne. Można pokonać każdego, trzeba tylko wiedzieć jak. Broń jest moim przyjacielem, inteligencja i przebiegłość stała cechy charakteru. To jestem ja i nic tego nie zmieni.
Jednak nie mogę powiedzieć, bym dziękował za sposób wychowania. Mówi się, że człowiek pamięta przede wszystkim te złe chwile, ja mam niemal tylko takie. Nie pamiętam, jak to było być dzieckiem. Wiem, że teraz moje zachowanie można by nazwać dziecinnym, jednak to nie to samo. Nie było beztroski, zabawy i spokojnego jutra. To ja byłem rodzicem, który musiał zapewnić Samowi to, czego potrzebował. Zawalony rok czy dwa przez opiekę nad małym Sammym? To normalne. Kradzieże, by tylko kupić mu nowe buty czy prezent na święta, które tak pragnął? Były codziennością, musiałem sobie jakoś radzić. I w tym wszystkim był ojciec, choć powinienem powiedzieć, że raczej go nie było.
Znikał na tygodnie, czasem miesiące, zostawiając nas w pobliskim hotelu lub, jeśli mieliśmy szczęście, u któregoś łowcy, zwykle Bobby'ego. To ja pozostawałem pewnym punktem w życiu Sama, to do mnie przychodził, jak miał zły sen czy po to, aby pochwalić się oceną. Przyznaję, nie zawsze byłem w stosunku do niego fair. Sam dorastałem, też potrzebowałem kogoś, na kim mógłbym się oprzeć, pogadać, pochwalić się czymś czy uskarżać po prostu na życie. Jednak nikogo nie było. Nie miałem rodzica, bo sam już nim zostałem. A z czasem przestałem go potrzebować, było dla mnie za późno.
Mam dobre wspomnienia związane z ojcem. Nauka strzelania, boksowania, włamywania się do domów, ale przede wszystkim te wyblakłe obrazy, zanim umarła mama. Miałem tę przewagę, że pamiętałem. Może nie dużo, ledwie kilka scen, jednak czego można się spodziewać, miałem zaledwie cztery lata, gdy to wszystko się skończyło. Nawet to, co wspominam dobrze, poprzeplatane jest niezbyt miłymi zdarzeniami. Krzyki ojca, gdy nie potrafiłem zrobić tego, czego ode mnie żądał... Zawiedzione spojrzenia, gdy po prostu coś mi nie wychodziło. Te ciosy, gdy po powrocie z polowania upijał się i nad sobą nie panował... Gdyby nie nowe, wyleczone ciało po powrocie z piekła, nadal mógłbym podziwiać blizny, które miałem rozsiane po całej sylwetce. Ale wiedziałem, dlaczego to robi. Stracił wszystko, a ja tylko mu o tym przypominałem. Choć zawsze był moim ojciec i w chwilach, gdy panował nad sobą, wszystko było w porządku. Za to właśnie go kochałem.
Jednak Sam... Nigdy nie był świadomy, co się działo, gdy ojciec wraca do nas z polowania. Zaraz po przywitaniu kładłem go spać i wracałem, by zmierzyć się z nieuniknionym. Nauczyłem się, że w ten sposób nie zbudzi Sama, raz zrobił to i do dziś zapamiętałem ten błąd. To ja uczyłem brata walczyć, strzelać i wszystko inne, co było mu potrzebne do bycia łowcą. To on otrzymywał pochwały i uśmiech, gdy ojciec wrócił do domu. To on słyszał słowa: „Dobra robota, synu. Jesteś w tym lepszy od Deana.” I był lepszy ode mnie, przede wszystkim tam w środku. To on był zawsze tym lepszym bratem, bardziej współczującym, rozumiejącym i z tego jestem dumny. Od najmłodszych lat był mądry, aż w końcu nie można było porównywać mnie, przeciętnego mechanika, do niego, przyszłego mecenasa...
Żałuję, że nie udało mu się spełnić swego marzenia. Nie zasługiwał na przeklęty los łowcy, a ja go w to wplątałem. Mogłem szukać ojca sam, lecz miałem dość samotności, zbyt mocno tęskniłem za bratem, widząc w nim raczej własne dziecko, które zawsze będzie potrzebowało opieki. Nie mogłem pozwolić, by ostatnimi wspomnieniami Sama dotyczącymi ojca była ta piekielna kłótnia tuż przed jego wyjazdem. Trzaśnięcie drzwiami, schowanie do kieszeni koperty, którą dałem mu tuż przed wyjściem i nie obejrzenie się za siebie. I wtedy zostałem sam, choć chciałem pobiec za nim, uciec wraz z nim od tego koszmaru. To tej nocy zyskałem kilka blizn, które przez kilka lat były dla mnie przypomnieniem, że zamiast mnie mógł być to Sam. A on sobie na to nie zasłużył.
Chciałem uciec i to nie raz. Choć zawsze były przeszkody, które nie pozwalały mi nic zrobić. Coś co zatrzymywało mnie przy boku ojca i nie dawało szansy na chwilę wytchnienia. Z początku był to Sammy. Nie mogłem zostawić go samego, a ucieczka razem nie wchodziła w grę, dopóki nie był pełnoletni. Po jego ucieczce nic mnie nie trzymało, wtedy jednak nie miałem środków by to zrealizować. Pieniądze zbierałem, odkąd pamiętam. Na początku pod materacem, potem już na koncie w banku. Nigdy nie dotknęłam nawet jednego dolara, wiedząc, że mają inne przeznaczenie. Czasem, gdy ojciec nie wracał tygodniami, chciałem wyjąć kilka centów, zwłaszcza gdy już niemal nie było pieniędzy, które on zostawił. Zwykle zaciskałem zęby, kupując jedzenie dla brata, gdy dla mnie już nie starczało. Jednak opłaciło się. Dałem mu kopertę, a w niej kartkę bankową z instrukcją. Miał na niej pieniądze potrzebne do rozpoczęcia szkoły, nowego życia. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, choć wiem, że ich użył. Zapewniłem mu wszystko, co tylko mogłem, by zaledwie kilka lat później wszystko zepsuć.
Mam nadzieję, że kiedyś Sam mi wybaczy to, co zrobiłem. Nie poruszamy tego tematu, ale czasem widzę w jego oczach oskarżenie, zwłaszcza, gdy stykamy się z normalnym życiem. To on zawsze pragnął domu, ogrodu i rodziny. Ja chciałem tylko spokoju, tego, by ktoś o mnie pamiętał nie tylko od święta, ale i w zwykły dzień. Choć zamiast chronić brata, naraziłem go na jeszcze większe niebezpieczeństwo, to ja powinienem cierpieć, nawet zginąć. A Sam powinien być z rodziną w domu, z żoną i dziećmi, chodząc codziennie do sądu lub kancelarii. Powinien normalnie żyć, tak jak sobie wymarzył.
To ja, Dean Winchester, zaprzepaściłem szansę własnego brata na normalne życie. Żałuję tego, nie mogę nawet wyrazić w jak dużej mierze, chciałbym naprawić to, co zrobiłem. Niestety jest już za późno. Mam jednak nadzieję, że kiedyś, choćby za tysiąc lat, zostanie mi to wybaczone.


środa, 24 grudnia 2014

1. "Najsmutniejsi..."

#Supernatural #Ogólny #One-shot #T #Angst #Drama #DeanWinchester 
Witam!
Oto pierwsza miniaturka z wielu, które pojawią się na tym blogu. Pierwsza linijka to oznaczenie, więcej o nim w menu >tu<. Mam nadzieję, że spodoba się wam mój pierwszy utwór, choć nie jest zbyt długi. Niedługo biorę się za pisanie propozycji i czekam ciągle na nowe >tu<.
Szablon już zamówiony, a kolejna miniaturka pojawi się w weekend, jeszcze nie wiem o jakiej tematyce.

Chciałabym także życzyć wszystkim Wesołych Świąt! Uśmiechu na twarzy, powodzenia w życiu osobistym, jak też sukcesów w pisaniu. Wielu czytelników, byście dalej kształcili się w pisaniu i czego tylko pragniecie!
Miniaturkę chciałabym dedykować wszystkim czytelnikom!




Najsmutniejsi ludzie śmieją się najwięcej.

Po raz kolejny siedzę w bunkrze, w otoczeniu przyjaciół. Kevin, Charlie, Garth, Sam, Castiel... Wszyscy śmieją się, jakby za drzwiami nie czekała na nas chmara demonów i innych potworów do zabicia. Włączyli film, którego i tak nie oglądają. Rozmawiają, piją piwo, ciskając w siebie jedzeniem, a pośród nich jestem ja. Rozwalony na kanapie, rzucam zabawne teksty, objadając się ciastem. Nikt nie przygląda mi się zbyt dobrze, jestem tam gdzie powinienem. Zachowuję się tak jak powinienem. Śmieję się, choć mam ochotę krzyczeć. Piję piwo, choć mam ochotę rzucić butelką o ścianę. Jednak dalej pozostaję na swoim miejscu, mimo iż mam wszystkiego dość.

Najsmutniejsi ludzie śmieją się najgłośniej.

Kolejna sprawa, kolejny potwór, który na szczęście został już pokonany. I w końcu zostaję w pokoju sam. Sammy wyszedł do baru zaledwie kilka minut wcześniej, zbyt zadowolony, by przejmować się tym, że nie chcę iść z nim. Zabrał Casa, za co jestem mu wdzięczny. W końcu mogę odetchnąć, zmyć uśmiech z twarzy, który zaczyna mi coraz bardziej ciążyć. Nikt tego nie zauważa. Jestem starym, dobrym Deanem, który zajmie się wszystkim, który wyciągnie z kłopotów. Jedynie Cas zaczyna coś podejrzewać, widzę to w jego wzroku, który zdaje się być tak samo nieustępliwy jak na początku naszej znajomości. Nie potrafi on jeszcze zrozumieć wszystkich ludzkich emocji, zna mnie, jak nikt inny z wyjątkiem Sama. I wiem, że kiedy się załamię, on pierwszy to zauważy, jednak wtedy będzie za późno.

Najsmutniejsi ludzie śmieją się najczęściej.

Moja maska zaczyna spadać. Sam coraz częściej wszczyna kłótnie, Cas coraz rzadziej się pojawia. Dziś usłyszałem słowa, które pokazały mi, że to wszystko tak naprawdę nic dla nich nie znaczy: „Dean, mógłbyś przestać myśleć o sobie i zwrócić uwagę na innych?! Mam dość twojego samolubstwa!”. Nie jestem samolubny, odkąd pamiętam myślę o innych, pomijając własne pragnienia. Ojciec, Sammy, Bobby, Sammy... Jo, Garth, Sammy, Castiel, Kevin, Charlie... Sammy, Castiel... Zawsze inni byli najważniejsi, zwłaszcza mój młodszy brat. Przyzwyczaiłem się już w dzieciństwie odrzucać wszystkie swoje pragnienia. Alkohol, panienki, przestępstwa? To odskocznia, coś co mogę robić, nie narażając ludzi, na których mi zależy. Jestem w tym jednak słaby. Jako opiekun pozwoliłem umrzeć zbyt wielu ważnym osobom, Sammy i Cas przeszli jeszcze gorsze rzeczy, gdybym tylko był lepszy...

Najsmutniejsi ludzie śmieją się na głos.


Miałem rację, pierwszy zauważył to Castiel, jednak dla mnie było już za późno. Straciłem to coś w sobie, co pozwalało mi iść dalej przez życie, mając swój cel. Zgubiłem wiele pośród tych wszystkich polowań i wyjazdów. Gubiłem cząstkę po cząstce, aż w końcu nie zostało nic z mojej duszy i marzeń. Została tylko pusta skorupa, a Dean Winchester przepadł na zawsze. Teraz chcę wytchnienia, jestem samolubny, chcąc umrzeć raz na zawsze i pozbyć się wszystkich zobowiązań. Jednak nawet anioł nie może naprawić tego, co po prostu zniknęło. Bez duszy, bez celu idę dalej, mając nadzieję, że za kolejnym zakrętem czeka mnie upragnione uwolnienie.

piątek, 19 grudnia 2014

One, two, three... Start!

Witam na moim drugim blogu.

Będzie on poświęcony przede wszystkim miniaturkom fan fiction (ale może i innym).
Z założenia będą pojawiały się dzieła dotyczące serialu Supernatural. Będzie ich zapewne najwięcej, więc szablon będzie dotyczył właśnie ich.

Jednak proszę, piszcie swoje propozycje dotyczące swoich ulubionych seriali/filmów/książek o których chcielibyście poczytać. Możecie to robić w Propozycjach.

Blog rusza pełną parą 24.12.2014 r. Czekam aby zamówić swój upragniony szablon, Znalazłam już dobrą duszyczkę, która będzie sprawdzała moje prace. Dziękuję Abbey!

Czy coś jeszcze... Chyba nie. Mam nadzieję, że znajdą się chętni by to czytać. W końcu kto nie lubi seriali?

Do napisania,
Croy
Theme by Hanchesteria