#IgrzyskaŚmierci #Ogólne #One-shot #K #Angst #Family #PrimEverdeen
Witam,
Dziś na szybko i krótko. Mój pierwszy tekst z Igrzysk Śmierci. Nie jest on doskonały, ani nawet dobry. Nie sprawdzony, napisany na ostatnią chwilę. Dostałam propozycje co do tej tematyki i nie mogłam się powstrzymać. Sami zdecydujcie jak to odbierać ;)
Za tydzień nie wiem co opublikuje. Ostatnie drabble chyba niezbyt się spodobały (zero komentarzy), a mam ich jeszcze sporo (ponad 10 już gotowych). jednak mam też kilka innych tekstów, które mogą się pojawić. Sama jeszcze nie wiem...
Croy
Widziałam ją wtedy po raz ostatni.
Ubrana w zieloną, letnia sukienkę patrzyła wytrwale jak Peeta
zgłasza się na ochotnika w zastępstwie za Haymitcha. Nie pozwolono
mi się pożegnać jak za pierwszym razem, a miałam jej tak wiele do
powiedzenia. Mojej ukochanej siostrze...
Tym razem nie chcę płakać, wiem, że
na nic mi się to zda. Jednak łzy same płyną, torując sobie
drogę, by po chwili zniknąć w kłębach blond włosów. Katniss
zawsze zdawała mi się być piękniejsza, przez laty zazdrościłam
jej tego. Zawsze byłam o coś zazdrosna, ale jednocześnie zawsze
podziwiałam ją i kochałam najbardziej na świecie, a co
najważniejsze rozumiałam. Zgłosiła się za mnie do Igrzysk i
wygrała. A teraz przeze mnie nie miała wyboru, jednak sama jej
obecność, postawa pokazała już na co ja stać. Sprawiła, ze
wszystko ożyło i to jest tu najważniejsze.
Wiem, że była moją siostrę, lecz
mimo to nie potrafię postrzegać jej w tej roli. Odkąd pamiętam
była dla mnie jak matka. Gdy odszedł tata, my również znalazłyśmy
się na drodze do grobu. A jednak to Katniss sprawiła, że udało
nam się przetrwać. Oczywiście, kocham swoją mamę, jednak to nic
nie zmienia. Rozumiem, że śmierć taty załamała ją, wszystko to
było ponad jej siły, jednak miała jeszcze nas, swoje dzieci. Czy
nie powinna się dla nas starać? Jednak wszystko w moim życiu
zawdzięczam Katniss.
Można mnie potępiać, za to co
czuję. Lecz nawet choroba matki nie zmieni tego, że najbardziej
kocham swoją siostrę. Podobnie tym razem, jestem pewna, iż postara
się wygrać Igrzyska. Ale tym razem jej szanse są niemal zerowe,
nie ma już tego zaskoczenia, jak rok temu. Ja to wiem i ona również.
A mimo to, gdy rozmawiałyśmy po raz ostatni uśmiechnęła się do
mnie i po prostu kazała dbać o mamę, jakbym to ja stawała się w
tej chwili głową rodziny.
Nie chciałam oglądać ich zmagań na
arenie. Robiłam to za pierwszym razem i nie potrafiłam po raz
kolejny przechodzić, przez coś podobnego. Mimo to słyszałam
komentarze innych. Katniss radziła sobie jak mogła, choć coraz
większa brutalność Igrzysk... Nie potrafiłam znieść tego
widoku, a miałam przecież być dzielna. Potem wszystko działo się
za szybko, rzeczywistość stała się zbyt straszna, by móc w nią
uwierzyć.
Nadal pamiętam obraz umierających
ludzi, moich sąsiadów, osób, które dobrze znałam. Jednak
najbardziej wyrył mi się w pamięci moment, gdy po raz kolejny
ujrzałam moją siostrę. Była ranna, nieprzytomna, słaba... A ja
jednak odetchnęłam z ulgą. Jej widok dawał mi nadzieję, że
wszystko będzie dobrze, że gdzieś tam w przyszłości czeka w
końcu nasze szczęście. Bo Katniss była Kosogłosem, symbolem
walki i zwycięstwa. Była moją opoką, wiedziałam, że gdy tylko
będzie przy mnie, nie spotka mnie żadna krzywda. Choćbym nie wiem
co miało się wydarzyć wierzę w nią. Bo ona jedyna może
zakończyć tą wojnę...
Bardzo mi się podoba *.* króciutkie ale ma "to coś" :)
OdpowiedzUsuńWitaj~~!
OdpowiedzUsuńJestem tu poraz pierwszy, jakoś tak mimowolnie kliknęłam, choć przeważnie nie czytuję takiej tematyki. Mimo wszystko tekst jest krótki, dlatego postanowiłam poświęcić mu parę minut.
Hm... poza paroma literówkami, tekst jest przejrzysty i dobrze się Twój język czyta :3 Co do tematu... no cóż, ciekawie było zobaczyć co się pod tą blond czuprynką kryje. Pochwyciłaś fragment rozmyślań Prim i zamknęłaś go w tych paru skromnych akapitach, mimo wszystko wiernie prezentując jej punkt widzenia i stosunek do siostry.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie (?) ~~<3
#RóżoweCiasteczka#SłoneCiacha (nie zapomniałam :-D jestem z siebie dumna)
OdpowiedzUsuńogólnie to nie znoszę igrzysk śmierci w ogóle nie trafia do mnie taka tematyka byłam jednak ciekawa dlatego jestem. Ten tekst o dziwo do mnie trafił jest ładnie skomponowany i wiele wyjaśnia. Przyznaję że poza pierwszą częścią igrzysk resztę po prostu pobierznie przejrzałam może to dlatego.
Bardzo ciekawie przedstawiłaś emocje tego w sumie jeszcze dzoecka. Jej miłość, potrzebę bliskości, osamotnienie,.osierocenie.
Gdyby nie akcja na rozowe-ciasteczka.blogspot.com nigdy bym tu nie trafiła polecam.
Czekam na kolejną część.Sherlocka jeśli będziesz mogła powiadom mnie.
Pozdrawiam Rapsodia89
Ta piosenka zawsze wyzwala we mnie tyle emocji, że aż trudno zliczyć. Uwielbiam ją. Jest taka emocjonalna, taka piękna. Ech. Sprawiła, że się popłakałam. Nie tylko dzięki twojemu tekstowi, który notabene zaraz skomentuję, ale również dlatego, że czytałam IŚ i wiem, jak to się zakończy. Wiem, co się stanie i z trudem opanowuje płacz. Wzruszenie też.
OdpowiedzUsuńCo do samej miniaturki, za krótka. Znaczy, dla mnie. Dobrze wiesz, że ja uwielbiam emocje, kocham je. Widzę, że można było napisac nieco więcej o tym, co czuła Prim. Szczególnie, kiedy umierali jej sąsiedzi, jej dom płonął.
Cieszę się, że napisałaś miniaturkę z IŚ. Ja ostatnio mam taki zastój, że już sama nie wiem, za co się brać.
Lecę dalej.
xx