#Supernatural #Ogólny #One-shot #T #Drama #Family #DeanWinchester
Witam,
To już druga miniaturka na tym blogu o podobnej tematyce. Supernatural w trochę poważniejszym wydaniu. Jednak z propozycji szykuję już tekst o Igrzyskach Śmierci oraz kilka innych o Merlinie, Sherlocku i (oczywiście) Supernatural.
Coś nowego pojawi się zapewne w środę/czwartek. Choć od stycznia miniaturki będą pojawiały się tylko co weekend.
Liczę na jakieś komentarze/mały odzew... Sama nie wiem.
Do napisania,
Croy
Z dedykacją dla Bellatrix
Nigdy nie byłem zły na
ojca za to, na jakiego człowieka mnie wychował. Jestem teraz silny,
trudny do złamania, niezniszczalny. Ani piekło, ani czyściec nie
pokonały mnie, nie dały rady. Żadne stworzenie nie jest dla mnie
za sprytne. Można pokonać każdego, trzeba tylko wiedzieć jak.
Broń jest moim przyjacielem, inteligencja i przebiegłość stała
cechy charakteru. To jestem ja i nic tego nie zmieni.
Jednak nie mogę
powiedzieć, bym dziękował za sposób wychowania. Mówi się, że
człowiek pamięta przede wszystkim te złe chwile, ja mam niemal
tylko takie. Nie pamiętam, jak to było być dzieckiem. Wiem, że
teraz moje zachowanie można by nazwać dziecinnym, jednak to nie to
samo. Nie było beztroski, zabawy i spokojnego jutra. To ja byłem
rodzicem, który musiał zapewnić Samowi to, czego potrzebował.
Zawalony rok czy dwa przez opiekę nad małym Sammym? To normalne.
Kradzieże, by tylko kupić mu nowe buty czy prezent na święta,
które tak pragnął? Były codziennością, musiałem sobie jakoś
radzić. I w tym wszystkim był ojciec, choć powinienem powiedzieć,
że raczej go nie było.
Znikał na tygodnie,
czasem miesiące, zostawiając nas w pobliskim hotelu lub, jeśli
mieliśmy szczęście, u któregoś łowcy, zwykle Bobby'ego. To ja
pozostawałem pewnym punktem w życiu Sama, to do mnie przychodził,
jak miał zły sen czy po to, aby pochwalić się oceną. Przyznaję,
nie zawsze byłem w stosunku do niego fair. Sam dorastałem, też
potrzebowałem kogoś, na kim mógłbym się oprzeć, pogadać,
pochwalić się czymś czy uskarżać po prostu na życie. Jednak
nikogo nie było. Nie miałem rodzica, bo sam już nim zostałem. A z
czasem przestałem go potrzebować, było dla mnie za późno.
Mam dobre wspomnienia
związane z ojcem. Nauka strzelania, boksowania, włamywania się do
domów, ale przede wszystkim te wyblakłe obrazy, zanim umarła mama.
Miałem tę przewagę, że pamiętałem. Może nie dużo, ledwie
kilka scen, jednak czego można się spodziewać, miałem zaledwie
cztery lata, gdy to wszystko się skończyło. Nawet to, co wspominam
dobrze, poprzeplatane jest niezbyt miłymi zdarzeniami. Krzyki ojca,
gdy nie potrafiłem zrobić tego, czego ode mnie żądał...
Zawiedzione spojrzenia, gdy po prostu coś mi nie wychodziło. Te
ciosy, gdy po powrocie z polowania upijał się i nad sobą nie
panował... Gdyby nie nowe, wyleczone ciało po powrocie z piekła,
nadal mógłbym podziwiać blizny, które miałem rozsiane po całej
sylwetce. Ale wiedziałem, dlaczego to robi. Stracił wszystko, a ja
tylko mu o tym przypominałem. Choć zawsze był moim ojciec i w
chwilach, gdy panował nad sobą, wszystko było w porządku. Za to
właśnie go kochałem.
Jednak Sam... Nigdy nie
był świadomy, co się działo, gdy ojciec wraca do nas z polowania.
Zaraz po przywitaniu kładłem go spać i wracałem, by zmierzyć się
z nieuniknionym. Nauczyłem się, że w ten sposób nie zbudzi Sama,
raz zrobił to i do dziś zapamiętałem ten błąd. To ja uczyłem
brata walczyć, strzelać i wszystko inne, co było mu potrzebne do
bycia łowcą. To on otrzymywał pochwały i uśmiech, gdy ojciec
wrócił do domu. To on słyszał słowa: „Dobra robota, synu.
Jesteś w tym lepszy od Deana.” I był lepszy ode mnie, przede
wszystkim tam w środku. To on był zawsze tym lepszym bratem,
bardziej współczującym, rozumiejącym i z tego jestem dumny. Od
najmłodszych lat był mądry, aż w końcu nie można było
porównywać mnie, przeciętnego mechanika, do niego, przyszłego
mecenasa...
Żałuję, że nie udało
mu się spełnić swego marzenia. Nie zasługiwał na przeklęty los
łowcy, a ja go w to wplątałem. Mogłem szukać ojca sam, lecz
miałem dość samotności, zbyt mocno tęskniłem za bratem, widząc
w nim raczej własne dziecko, które zawsze będzie potrzebowało
opieki. Nie mogłem pozwolić, by ostatnimi wspomnieniami Sama
dotyczącymi ojca była ta piekielna kłótnia tuż przed jego
wyjazdem. Trzaśnięcie drzwiami, schowanie do kieszeni koperty,
którą dałem mu tuż przed wyjściem i nie obejrzenie się za
siebie. I wtedy zostałem sam, choć chciałem pobiec za nim, uciec
wraz z nim od tego koszmaru. To tej nocy zyskałem kilka blizn, które
przez kilka lat były dla mnie przypomnieniem, że zamiast mnie mógł
być to Sam. A on sobie na to nie zasłużył.
Chciałem uciec i to nie
raz. Choć zawsze były przeszkody, które nie pozwalały mi nic
zrobić. Coś co zatrzymywało mnie przy boku ojca i nie dawało
szansy na chwilę wytchnienia. Z początku był to Sammy. Nie mogłem
zostawić go samego, a ucieczka razem nie wchodziła w grę, dopóki
nie był pełnoletni. Po jego ucieczce nic mnie nie trzymało, wtedy
jednak nie miałem środków by to zrealizować. Pieniądze
zbierałem, odkąd pamiętam. Na początku pod materacem, potem już
na koncie w banku. Nigdy nie dotknęłam nawet jednego dolara,
wiedząc, że mają inne przeznaczenie. Czasem, gdy ojciec nie wracał
tygodniami, chciałem wyjąć kilka centów, zwłaszcza gdy już
niemal nie było pieniędzy, które on zostawił. Zwykle zaciskałem
zęby, kupując jedzenie dla brata, gdy dla mnie już nie starczało.
Jednak opłaciło się. Dałem mu kopertę, a w niej kartkę bankową
z instrukcją. Miał na niej pieniądze potrzebne do rozpoczęcia
szkoły, nowego życia. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, choć wiem,
że ich użył. Zapewniłem mu wszystko, co tylko mogłem, by zaledwie
kilka lat później wszystko zepsuć.
Mam nadzieję, że
kiedyś Sam mi wybaczy to, co zrobiłem. Nie poruszamy tego tematu,
ale czasem widzę w jego oczach oskarżenie, zwłaszcza, gdy stykamy
się z normalnym życiem. To on zawsze pragnął domu, ogrodu i
rodziny. Ja chciałem tylko spokoju, tego, by ktoś o mnie pamiętał
nie tylko od święta, ale i w zwykły dzień. Choć zamiast chronić
brata, naraziłem go na jeszcze większe niebezpieczeństwo, to ja
powinienem cierpieć, nawet zginąć. A Sam powinien być z rodziną
w domu, z żoną i dziećmi, chodząc codziennie do sądu lub
kancelarii. Powinien normalnie żyć, tak jak sobie wymarzył.
To ja, Dean Winchester,
zaprzepaściłem szansę własnego brata na normalne życie. Żałuję
tego, nie mogę nawet wyrazić w jak dużej mierze, chciałbym
naprawić to, co zrobiłem. Niestety jest już za późno. Mam jednak
nadzieję, że kiedyś, choćby za tysiąc lat, zostanie mi to
wybaczone.
Przede wszystkim, dziękuję za dedykację! Ta miniaturka jest świetna - znasz moje zdanie. Jestem zakochana w niej. Dosłownie. Czytając to odczuwałam ból i smutek Deana. Czułam to, co on. Przeżywałam to, co on. Świetnie rozegrane. Doskonale dobrane słowa.
OdpowiedzUsuńNie wiem, co mogłabym napisać. Z chęcią będę do niej wracać, po tysiąckroć a nawet więcej.
Raz jeszcze, dziękuję! ♥
Dziękuje za komentarz i miłe słowa.
UsuńNiedługo już pojawią się miniaturki, których nie znasz (na szczęście), choć pomogłaś mi na początku za co również wielkie dzięki.
Cieszę się, że moje tekstu jednak coś w sobie mają.
Croy
Witaj!
OdpowiedzUsuńMiniaturka bardzo dobrze napisana - czytając, można poczuć, co przeżywa Dean, targające nim emocje i zrozumieć powody. Imponuje mi ta postać - zrobił na prawdę wiele, już jako dziecko poświęcił się dla brata, a dowody swojej miłości dawał mu wciąż, pomimo tego że Sam przestał być mały. To niesamowite i wydaje mi się, że właśnie dlatego ta postać jest głównym bohaterem wszystkich (aktualnie) opublikowanych tu tekstów.
Nie rozumiem niestety poczucia winy, którego doświadcza Dean. Wydaje mi się, że skoro Sam do niego dołączył, to zrobił to z własnej woli (to znaczy coś ich tam wtedy zaatakowało, kiedy Dean pojechał do brata, więc Sam w pewien sposób nie miał wyjścia, ale chyba nie został zmuszony, no ale mogę coś źle pamiętać).
W każdym razie jestem zdecydowanie za. Początkowo bałam się, że jeśli zacznę czytać Twoje miniaturki, to będzie pozbawione sensu, bo okażą się dla mnie czymś kompletnie niezrozumiałym, jednak nie. Czytam je z przyjemnością i mam wrażenie, że dociera do mnie choć w części to, co chciałaś przekazać. Poza tym zaczynam mieć ochotę, by obejrzeć ciut więcej niż dwa czy trzy odcinki Supernatural ;)
Ponownie kilka sugestii dotyczących poprawności (wybacz, to chyba "skrzywienie zawodowe").
"Broń jest moim przyjacielem, inteligencja i przebiegłość stała cechy mojego charakteru." - w tym zadaniu coś jest nie tak, a poza tym usunęłabym "mojego" z końca zdania, by uniknąć powtórzenia. Lepiej by było "...inteligencja i przebiegłość to stałe cechy charakteru." albo "...a inteligencja i przebiegłość stałymi cechami charakteru."
"Nie pamiętam jak to było być dzieckiem." - wstawiłabym przecinek przed "jak".
"Nawet to co wspominam dobrze, poprzeplatane jest niezbyt miłymi zdarzeniami." - przecinek przed "co".
"To tej nocy zyskałem kilka blizn, które przez kilka lat były dla mnie przypomnieniem, że zamiast mnie, mógł być to Sam." - tutaj usunęłabym przecinek sprzed "mógł".
"Zapewniłem mu wszystko co tylko mogłem, by zaledwie kilka lat później wszystko zepsuć." - przydałby się przecinek przed "co".
Czekam na kolejny tekst.
Pozdrawiam,
t.
Och, jak miło czyta się komentarze ;)
UsuńUwielbiam postać Deana, więc tak, będzie jeszcze dużo tekstów z jego postacią. Jest dla mnie najbardziej "emocjonalnych" bohaterem, choć z gruncie rzeczy, serial pokazuje go jako lekkoducha, skrywającego uczucia.
Co do poczucia winy, to chodzi też o sezony późniejsze, nie chcę spojlerować. Ale powiedzmy, że po raz kolejny musiał zrezygnować z "normalnego" życia.
A co do ataku, to nastąpił po tym jak Sam zostawił swoją dziewczynę samą na weekend. Może gdyby był na miejscu do niczego by nie doszło?
Zachęcam do oglądania SPN, zwłaszcza, że niedługo pojawią się drabble do każdego odcinka od sezonu 1, czyli mogłabyś oglądać i od razu mieć króciutki tekst do tego ;)
Dziękuję za wypisanie błędów, choć przyznam, że 1 z nich nie miałam w oryginale, ale beta powiedziała, że to błędy. Chodzi o 1 (ze słowem "mojego").
Kolejny tekst już dziś ;)
Pozdrawiam,
Croy
Komentarze są najlepsze, jak nic motywują do dalszego pisania :)
UsuńDobra, w takim razie nie dopytuję o więcej, jeśli obejrzę, to zrozumiem.
Masz teksty do każdego odcinka po kolei?
Według mnie, kiedy w jednym zdaniu pojawiają się dwa zaimki osobowe tylko inaczej odmienione ("moim" i "mojego"), to ma się styczność z powtórzeniem. Poza tym to raczej logiczne, że jeśli Dean mówi o swoich cechach, dodaje na początku jeszcze "moim przyjacielem" to chodzi też o jego charakter, nie trzeba tego podkreślać. No ale to tylko moje zdanie ;)
Pozdrawiam i lecę czytać dalej,
t.
Zaczęłam czytać od początku i pisać od razu po obejrzeniu. Fajny cykle powinien wyjść, choć to raczej tylko dla tych, co znają.
UsuńJak zaczniesz oglądać, nawet 1 odcinek dziennie, to nie powinno być tak źle ;)
" Broń jest moim przyjacielem, inteligencja i przebiegłość stała cechy charakteru." - coś tu chyba z końcówkami nie gra, jakaś literówka albo coś?
OdpowiedzUsuń" Choć zawsze był moim ojciec i w chwilach" - ojcem?
Świetny tekst. Tak idealnie oddaje Deana, jakiego sobie wyobrażamy. Wszystkie problemy, bóle i żale, które leżą na dnie jego duszy. Które go nękają dniami i nocami. Aż brak mi słów, aby to opisać. Ty to zrobiłaś, a ja mogę tylko winszować. Twoje teksty są pełne emocji, jakbyś doskonale wiedziała i rozumiała, co dzieje się w głowach bohaterów.
Pozdrawiam.
To moje pierwsze teksty Supernatural, więc chciałam wczuć się w postać, pokazać ich drugą stronę i chyba się udało. Dziękuję za tam miłe słowa ;)
UsuńBłędy poprawię, ale to wieczorem
Croy