sobota, 24 stycznia 2015

8. "Kolejny głupi żart..."

#Sherlock #Cykl #One-shot #Sezon3 #T #Angst #Drama #Family #Tragedy #SherlockHolmes #MycroftHolmes #GregLestrade
Witam,
Nadszedł czas na ciąg dalszy miniaturki o Sherlocku. >Część Pierwsza< W gruncie rzeczy, miałam to podzielone na pół (sami zobaczycie dlaczego), lecz i tak czeka jeszcze jedna część. Tematyka podobnie jak wcześniej, kto czytał ten wie. Może znów jest smutno, lecz kontynuuje ten wątek. Przyznam, że mimo wszystko jestem dumna z tej "trylogii" Sherlocka.

Kolejny raz opublikuje w środę drugą część drabbli z Supernatural. Nie wiem co będzie dalej, wszystko zależy na co przyjdzie wena. Jednak piszę i to jest najważniejsze. Dziękuję też za wszystkie propozycje.

Croy

Z dedykacją dla siostrzyczki. 
Ces, powiedziałaś, że podoba ci się mimo tematyki ;)


 Kamery na Baker Street przestały działać. Był to sygnał dla techników, by powiadomić Mycrofta Holmesa, ten jednak, będąc zajętym, nie przejął się zbytnio. Sherlock jak małe dziecko szukał uwagi innych ludzi, zwłaszcza teraz, gdy wszyscy chcieli odpłacić mu za kłamstwa i nieobecność. Mógł wysłać do mieszkania Antheę, jednak ona sama była mu potrzebna w trakcie spotkania dyplomatycznego. Dwóch agentów powinno wystarczyć, dadzą oni odpowiedni wykład jego młodszemu bratu, a potem wysłuchają jego skarg. Nowe kamery natomiast zostaną założone za kilka dni, gdy tylko Sherlock opuści na chwilę mieszkanie.
Cała procedura trwała trochę dłużej niż zwykle, nie było powodu się śpieszyć tylko dlatego, że jeden detektyw konsultant się nudził. Choć Mycroft nie wiedział, że nawet te minuty niczego by nie zmieniły. Wrócił on szybko na spotkanie, w końcu to było teraz najważniejsze.
Pierwsza przesłanka, że coś jest nie tak nadeszła piętnaście minut później, gdy Anthea została wywołana na zewnątrz. Spojrzała na swojego pracodawcę, a ten jedynie kiwnął głową. Jeden z agentów podał jej telefon, gdy tylko wyszła na korytarz. To była druga rzecz, która zszokowała asystentkę. Z osłupieniem słuchała raportu agenta posłanego na Baker Street.
– Zdemolowane mieszkanie... Ciało na środku pokoju... Strzykawki... Brak oznak życia... Karetka jest w drodze... Nic nie da się zrobić... Zbyt duża dawka.
Kobieta usiadła na pobliskim krześle. Nigdy nie była emocjonalna, to dlatego zyskała tę pracę. Miała opinię najbardziej zimnej i rozsądnej asystentki w całym Pałacu Buckingham. Jednak to było dla niej za wiele. Czekała z telefonem przy uchu na pojawienie się karetki. Nie potrafiła teraz wywołać pracodawcy, skoro nie miała wszystkich danych. Nie potrafiła mu tego powiedzieć.
Karetka przyjechała kilka minut później. Dziewczyna słyszała sygnał w słuchawce i nerwowe głosy w tle. Aż w końcu agent po drugiej stronie po raz kolejny się do niej odezwał.
– Stwierdzono zgon, wzywają policję... Trzeba wykluczyć udział osób trzecich... Potrzebna jest rodzina w sprawie formalności...
Odkładając telefon, odetchnęła głośno i próbowała przywołać swój profesjonalny spokój. W końcu nie znała Sherlocka, jego... śmierć nie powinna mieć na nią takiego wpływu, nie powinna... Kiwnęła na jednego z czekających agentów i zduszonym głosem wyszeptała:
– Wywołaj Mycrofta Holmesa.
Mężczyzna odszedł na chwilę, po czym wrócił ze zdenerwowanym Holmesem. Miał on znudzony i wkurzony wyraz twarzy. Jakby to, iż musiał wyjść z tak ważnego spotkania, było zbrodnią. Kobieta wstała, jednak nie mogła spojrzeć mu w oczy.
– O co chodzi, Antheo? Muszę wracać na rozmowy – powiedział wyniośle.
– Na Baker Street... – zaczęła dziwnym głosem.
– Co tym razem zrobił Sherlock? Jestem pewien, że trochę pieniędzy tu i tam zatuszuje każda sprawę. W końcu każdy ma swoją cenę. A jeśli coś zniszczył, to masz telefon do fachowca. Zajmą się tym w kilka godzin – polecił i chciał już odejść, gdy usłyszał:
– Przedawkowanie...
– Słucham? – Mężczyzna odwrócił się nagle w jej stronę.
– Pański brat... Przedawkował. Lekarze stwierdzili już zgon, czekają teraz na oddział policji, który ma wykluczyć udział osób trzecich. – Z każdym słowem głos załamywał jej się coraz bardziej.
– Jeśli to kolejny żart z jego strony...
– Dostałam potwierdzenie. Trzeba co prawda zbadać ciało, lecz rzeczy znalezione...
Anthea załamała się i po raz kolejny usiadła na krześle, zamykając oczy. Mycroft zatoczył się lekko, jedynie refleks agentów pozwolił mu zając miejsce tuż obok asystentki. Sherlock... To niemożliwe. Zapewne jego kolejny żart, podobnie jak w wypadku samobójczego skoku. Kolejne przedstawienie, aby tylko zwrócić na siebie uwagę.
– Czekają na jakąś rodzinę – wydusiła kobieta.
– Jedziemy – nakazał Holmes wstając. – Jestem pewien, że to kolejny żart mojego brata.



W Scotland Yardzie wezwania napływały non stop. Wszystkie wydziały miały dokładnie przydzielony temat zbrodni, rzadko kiedy mieszały się one razem. Jednak tym razem było zupełnie inaczej. Gdy tylko napłynęła wiadomość o zgłoszeniu na Baker Street, zostało ono dostarczone do Grega Lestrada. Nie było to może coś rutynowego, lecz każdy znał stosunki łączące inspektora i Holmesa. One już na pewno nie były normalne.
– Zapewne zabił kogoś z nudów. Uprzedzałam wcześniej, jednak nikt nie chciał mnie słuchać – powiedziała Sally Donovan, jako jedna z nielicznych została oddelegowana do tego wezwania.
– Tak, choć zapewne miało to miejsce już jakiś czas temu. Potem pociął ciało i schował kawałek po kawałku do lodówki. W końcu tak bardzo lubi tak chować różne części ciała – dodał Anderson.
– Zamknijcie się oboje. Nie podano żadnych szczegółów, to może być kolejna błahostka w stylu Sherlocka. Niedługo będziemy na miejscu.
Greg wiedział, że zapewne niepotrzebnie fatygowali się do jego mieszkania. Od kiedy Sherlock miał zakaz pojawiania się w Scotland Yardzie, próbował już wielu rzeczy. SMS–ów, telefonów, maili, jednak żadna z tych rzeczy nie odniosła skutku. Więc dlaczego by nie zawołać wszystkich do siebie, prawda? Miał już porządnie dość tego socjopatycznego detektywa. Tak, może i cieszył się z jego powrotu, lecz mimo wszystko... Trochę czasu zajmie, zanim zapomni się o wyrządzonych krzywdach. Zwłaszcza przy kimś takim jak Sherlock. Trudno jest poskromić geniusza.
Pierwszą poszlaką, że coś jest nie tak, była karetka stojąca przed budynkiem. Dwóch medyków oraz mężczyzna ubrany w czarny garnitur stało tuż obok, rozmawiając o czymś cicho i paląc papierosy. Nie był to zwykły widok, jaki można zastać na Baker Street. Co tu robiła karetka?
Gdy tylko wysiedli z auta, używki zostały wyrzucone, a mężczyźni odwrócili się w ich stronę.
– Inspektor Greg Lestrade. Wzywano tu policję? – spytał niepewnie.
Tuż za nim Donovan i Anderson przyglądali się otoczeniu w ciszy. Oni także zauważyli, że coś jest nie tak. Jednak...
– Trzeba wykluczyć obecność osób trzecich w całym zajściu. Co prawda jest to oczywiste, jednak mimo wszystko... Ciało jest na piętrze.
Trójka policjantów jak w amoku wbiegła do mieszkania po schodach, by nagle zatrzymać się w samym wejściu. Drzwi były otwarte, a po pomieszczeniu chodziły jeszcze dwie osoby, medyk oraz agent w ciemnym garniturze. Omijali oni wzrokiem centrum zdewastowanego pomieszczenia, na którym...
Greg zrobił niepewny krok do przodu, a potem kolejny. Ciało leżało na dywanie, ubrane w charakterystyczne garnitur oraz białą koszulę, tym razem rozpiętą, ukazującą bladą klatkę piersiową. Nie ruszało się, medyk nic przy nim nie robił. Jedynie dwa otwarte pudełka, leżące tuż obok, nie pasowały tu. Strzykawki były aż nadto widoczne, jednak nie było możliwe, nie...
Lestrade na chwiejnych nogach poszedł dalej i ukląkł przy ciele. Nie patrzył, co robią jego towarzysze. Dotknął jeszcze ciepłej ręki, a spomiędzy warg wyszedł ledwie dosłyszalny szept.
– Sherlock...
Nie wiedział co powiedzieć czy zrobić. To było... Zbyt wiele jak dla niego. Nie zauważył zszokowanego Andersona i Donovan ani ich rozmowy z medykiem. Ocknął się dopiero, gdy pojawił się Mycroft, krocząc dumnie, wszedł do pomieszczenia, aż nagle po ujrzeniu ciała coś się w nim złamało. Krok po kroku znalazł się tuż obok Grega i zduszonym głosem spytał:
– Jesteś pewien, że to Sherlock? To zapewne kolejny żart, głupie kłamstwo, podobnie jak ze skokiem...
Jednak teraz widział jego bladą twarz, kręcone, czarne włosy oraz odziedziczone po babce szkatułki. Miał przed sobą ciało brata, młodszego braciszka, którym powinien się opiekować...
Opadł na kolana tuż przy inspektorze. Nie wiedział co może zrobić czy powiedzieć. Siedział tak, aż w końcu podniósł drżącą rękę i dotknął policzka Sherlocka. Po jego własnym spłynęły pierwsze łzy, dopiero teraz w to wszystko uwierzył. To nie był kolejny żart czy głupi eksperyment. Z tyłu dochodził ich szloch Sally. Anderson objął ją i delikatnie wyprowadził z pomieszczenia. Nie byli przyjaciółmi Holmesa, można nawet powiedzieć, że byli niemal wrogami, lecz mimo wszystko znali go. Widywali go zbyt często, by teraz jego śmierć nie zrobiła na nich wrażenia.
Na zewnątrz stała Anthea ze śladami tuszu na policzkach. Bo to nie był kolejny żart, czy wybryk Sherlocka. Jego śmierć... była prawdą.

6 komentarzy:

  1. I GDZIE DO JASNEJ CHO.... CIASNEJ JEST WATSON?!?! GDZIE?! ONI MAJĄ GO WEZWAĆ, ON GO PRZYWRÓCI! Bo przywróci... prawda?
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O.o Znasz Sherlocka? Chyba przegapiłam to w rozmowach ;)
      Co do Watsona to będzie jeszcze trzecia, ostatnia część cyklu. Wtedy wszystko cię rozwiąże
      Croy

      Usuń
  2. Jestem zafascynowana tą miniaturką i z niecierpliwością czekam na trzecią część.
    P.S no właśnie, gdzie jest Watson???

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam niedługo po dodaniu i nadrukowałam piękny długi komentarz ale blogspot się zbuntował ech.
    Nieczęsto czyta się takie miniatury. Przynajmnien ja niezbyt często na takie trafiam. Choć tekst jest tak smutny i przejmujący połknęłam go w mgnieniu oka.
    Podoba mi się jak przedstawiłasz relacje obu Holmsów. Chłodne, trochę ironiczne. Bardzo realistycznie opisane reakcje zarówno asystentki jak i samego Mycrofta. Niedowierzanie, nadzieja, że to może pomyłka czy kolejny żart.
    Policjanci tu wydają się niemal być złymi charakterami. Jakby naśmiewali się z Sherlocka, spodziewali się, nawet że kogoś zabił. Ogromnie podziałało to na moją wyobraźnię.
    Bardzo lekko mi się czytało aż zbyt lekko biorąc pod uwagę tematykę i emocje jakie wywoływał tekst. Ostatnia scena bardzo mnie wzruszyła. A ja nie rozklejam się łatwo.
    Z niecierpliwością czekam na ostatnią częśc. Nie mam pojęcia jak to zakończysz.
    pozdrawiam rapsodia89

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. #RóżoweCiasteczka#SłoneCiacha
      :-/znowu zapomniałam. Coś się mnie nie trzyma ten hasztag.

      Usuń
    2. Znam ten ból, gdy blogspot się buntuje, straciłam tak ostatnio kilka komentarzy.
      Jeśli chodzi o taką tematykę, jest ona średnio popularna wśród ficków Sherlocka, lecz dość prawdziwa.
      Co do braci... Zawsze zdawało mi się, że ich relacje są trochę dziwne, niby się nie lubią, a jednak...
      A tekst policji, jest niemal taki sam jak w pierwszym odcinku serialu. Gdy pojawia się John, a Sally ostrzega go, że jak "Świr" się znudzi, to dostaną wezwanie na jego miejsce zbrodni.

      Staram się, by tekst coś poruszył, pokazał coś więcej niż tylko fasadę tego wszystkiego. Sama nie wiem jak to zakończę, choć mam niemal całą ostatnią część... Dla mnie też to będzie zaskoczenie.
      Cieszę się, że jednak przeczytałaś i nie odrzuciłaś na wstępie.
      Dziękuję za komentarz.
      Croy

      Usuń

Theme by Hanchesteria