sobota, 10 stycznia 2015

5. "Trzeci etap..."

#Sherlock #Sezon 3 #One-shot #Cykl #M #Angst #Drama #Tragedy #SherlockHolmes
Witam,
Kolejny weekend, a ja jak obiecałam wstawiam miniaturkę z Sherlocka. Lubicie ten serial? Mam nadzieję, bo sama wprost go uwielbiam.
Jak widać po Oznaczeniach, tekst nie jest zbyt miły, szczerze raczej dla osób od pewnego wieku. Styl może wydawać się dziwny, przyznam, że eksperymentowałam trochę. Sami oceńcie jak wyszło. Napisałam też ciąg dalszy, stąd #Cykl. Pojawią się jeszcze dwie części, oczywiście o ile chcecie. Można traktować tą miniaturkę jako całość.
Miniaturka pisana przy czterech piosenkach o niezbyt wesołej tematyce, podaje jedynie dwie najważniejsze, ale dość wymowne. Zastosowanie pogrubienia i kursywy zamierzone.

Z Propozycji napisałam już dwa teksty: Sontrix oraz Merlina. Zobaczycie je już niedługo. W dodatku na swoją kolej czeka ciąg dalszy cyklu drabbli oraz tego o Sherlocku. Kończę tekst z Igrzysk Śmierci (wiem, że długo mi to zajmuje) oraz inny z Holmesa. W dodatku coś innego Potterowskiego zaczyna kiełkować, ale to niespodzianka.
Jak widać tekstów jest sporo, więc wszystko będzie pojawiało się w terminach. Szablon, z tego co wiem, niedługo będzie gotowy. A ja w końcu zabieram się za kończenie zakładek bloga.

Do napisania,
Croy

             

Dziś brak dedykacji, takiego tekstu lepiej nikomu nie dedykować...

"Breathe ne" - Sia
"We might be dead by tomorrow" - Soko


 Wysoka postać chodziła po mieszkaniu jak w amoku. Rzucała książkami, niszczyła lampy, darła poduszki. Zdawać się mogło, iż oszalała, ale jeśli o nią chodzi, wszystko ma swój cel. Po minutach... godzinach obłędu nastał spokój, postać opadła na kolana na samym środku starego dywanu. Była sama w domu, wiedziała, że wszyscy inni wyjechali, byli zajęci, mieli lepsze rzeczy do zrobienia niż pilnowanie go. Nie było też kamer. Wszystkie zostały zniszczone przy demolowaniu pokoju. Bo wszystko ma swój cel.
Wolność... Nienawiść... Porzucenie... Przyjaźń... W tej chwili żadne z tych słów nie miało znaczenia, nie na tyle by powstrzymać to. co miało się wydarzyć. Trudno popsuć coś, co wymyślił geniusz, chyba że on sam tworzy bezpieczne wyjście. Choć nie tym razem.

Sherlock dzielił dotychczas swoje życie na dwa główne etapy. Pomiędzy nimi było zdarzenie, które wprowadziło do jego życia rzeczy dotąd nieznane, ale jakże cenne. Czas przed i po poznaniu Johna. Teraz jednak powstał jeszcze jeden etap, doskonale oddzielony w jego Pałacu Umysłu. Nie do pomylenia z żadnym innym. Czas po odrzuceniu.
Nie można powiedzieć, że Holmes był idiotą. Doskonale wiedział, że reakcja jego współlokatora na jego powrót nie będzie zbyt dobra. W końcu był geniuszem... Potrafił przewidzieć kilka ścieżek jego postępowania. Szok, wstrząs, wyparcie, akceptacja, radość. Choć tym razem nawet on się pomylił. Nie było to coś, co działo się zbyt często. On nie popełniał błędów, nie mógł tego robić, zbyt wiele zależało od jego decyzji. Aż do teraz...
Akcja „Powrót” przebiegła równo trzy miesiące temu. Od ostatniego spotkania z Johnem minęły dwa miesiące i dwadzieścia pięć dni. Nie wytrzymali nawet tygodnia po powrocie. Sherlock nie przewidział nowych czynników: narzeczona, praca, spokój, rodzina. John nie znajdował już miejsca dla detektywa-konsultanta, nie znał nowego Sherlock i nie chciał poznać... Ale młody Holmes miał swoje sposoby by radzić sobie z tym uczuciem. Choć tak bardzo go nienawidził.
Już w dzieciństwie poznał to nieznośne słowo i jego znaczenie oczywiście. Ale miał wtedy swoją ucieczkę, brata, któremu jeszcze zależało. Choć chciałby wymazać te obrazy z pamięci, one nadal tkwiły w Pałacu, bezpieczne za starym regałem jednego z pomieszczeń. Nie zaglądał tam, lecz sama świadomość ich obecności pozwalała pokonać uczucia. Ale tak było kiedyś, teraz Mycroft nie był dla niego ważny... on nie był ważny dla Mycrofta. Teraz to był obowiązek wobec rodziców, pilnować, by młodszy brat nie narobił zbyt dużo kłopotów. Wspomnienia już dawno pokryły się kurzem...
To potem odnalazł prawdziwą drogę ucieczki, jedyną właściwą, tę które dawała wytchnienie, spokój, ukojenie. Jedyny środek do walki ze światem zewnętrznym, z tym uczuciem. Wymazał z pamięci początki tej drogi, nie było to ważne, jedynie okres późniejszy, to coś, co pozwalało przetrwać, ostało się w jego Pałacu. Bo to było dobre. Kokaina... Morfina... Nikotyna... Innymi słowy narkotyki, niemal w każdej postaci. To normalne, że preferował coś cięższego, działającego dłużej, mocniej. Jego mózg wtedy pracował najlepiej, to uczucie, nuda i wszystko inne było odkładane na bok. Nie potrzebował już nic, ani brata, ani... Johna, choć wtedy jeszcze go nie było. Był samowystarczalny, sam sobą kierował...
Miał swoje wzloty i upadki w tym okresie. Mycroft zaczął umieszczać w jego mieszkaniu kamery, a on spędzał noce w opuszczonych domach, by wreszcie być sam. To było dla niego dobre, w końcu móc odetchnąć pełną piersią, bez nadzoru tylu osób. A potem to wszystko się zmieniło, zniknęło to uczucie. Samotność... To piekielne słowo, jego znaczenie, uczucie... nie było już ważne, bo był John.
Sherlock nie wiedział dlaczego tak bardzo się to zmieniło. Z dnia na dzień używki straciły cały swój sens, pojawiła się osoba, która go zajmowała. Nie była taka jak wszyscy szarzy ludzie, z małymi móżdżkami i błahymi problemami. To było coś innego, jednak uczucie samotności zostało zastąpione przyjaźnią, z biegiem czasu okazało się, że była to zmiana na gorsze. To nowe uczucie, to słowo zmieniło jego życie za bardzo, doprowadziło go do upadku, dlatego teraz znajdował się w tym miejscu, a powinien to zrobić już o wiele wcześniej.
W życiu przeżył dwa przedawkowania narkotyków, jedną próbę samobójczą i dziewięć ciężkich zranień zadanych z ręki innych osób. Spędził w sumie siedem miesięcy w zakładzie odwykowym, uciekł z niego dwadzieścia cztery razy. Osiem razy zajmował się nim Mycroft, w pozostałych przypadkach wracał na ulicę niezauważony. A potem nastał etap po poznaniu Johna, nie było narkotyków, szpitali, tylko przyjaźń. To ona doprowadziła go do upozorowania własnej śmierci, bo osoby, które znał liczyły się dla niego za bardzo. Był socjopatą, który miał przyjaciół... dobrze użyty czas przeszły.
Jednak wrócił, gdy tylko ostatnia osoba z szajki Moriarty'ego została zlikwidowana, pojawił się w Londynie, na Baker Street, w Scotland Yardzie. Tam gdzie byli jego przyjaciele. Nie myślał o tym, co przeszedł w ciągu swojej nieobecności. Miesiące pościgów, tortur i ran, by tylko znów wrócić do swego dawnego życia. Do Johna, Pani Hudson, Lestrade'a i... Mycrofta. Mimo wszystko był to jego jedyny brat, rodzina.
Powinien zorientować się, że coś jest nie tak już na samym początku. W końcu jaki brat patrzy na tortury i krzywdy rodzeństwa, nic sobie z tego nie robiąc? Dlatego szok Johna i jego ciosy nie powinny go zaskoczyć. Zachwyt pani Hudson, jej późniejszy wykład i obrażenie się, nie powinny być niespodzianką. Radość Lestrada i jego późniejsze wyrzuty, odtrącenie, powinny być czymś spodziewanym, ale nie były. Zwłaszcza, że nic nie zmieniło się od dwóch miesięcy i dwudziestu pięciu dni....
Nie widywał Johna, Pani Hudson wyjechała, wcześniej nie odzywając się do niego, nie miał wstępu do Scotland Yardu. Był odgrodzony od wszystkiego i znów zawitało to uczucie. Tak zaczął się trzeci etap, ostatni, jeśli Sherlock mógł coś z tym zrobić.
Po wyeliminowaniu wszystkich kamer, zamknięciu drzwi i zasłonięciu okien w końcu mógł otworzyć skrytkę w kominku. Znalazł tam niepozorne drewniane pudełko. Zostawiwszy je na stoliku, odsunął regał z książkami i spod obluzowanej deski wyjął drugie, podobne. W końcu usiadł na dywanie i otworzył każde z nich. Dwie strzykawki, dwie ampułki, każda z inną substancją, pozostałe jeszcze z czasów przed poznaniem Johna. Spokojnie napełnił oba przyrządy niebezpiecznym płynem. Doskonale znał statystyki. Wiedział ile musi wziąć, ile potrwa cały proces, nim jego „brudna” krew zostanie wpompowana do mózgu, nim dostanie się do płuc, do serca.
Na początku morfina. Miała dłuższy czas rozchodzenia się po ciele, była bardziej kojąca, nie powinien już nic czuć, gdy kokaina zatrzyma mu oddech. Przyłożył igłę do wystających żył i wbił, wpuszczając powoli narkotyk w swój krwiobieg. Odłożył starannie strzykawkę do pudełka, razem z innymi odpadami i podniósł kolejną. Wiedział, że dawka krążąca w jego żyłach była wystarczająco wysoka, by nie musiał dodawać do niej kokainy, ale chciał. To był jego wybór. Nie chciał kolejnego, cholernego odratowania i pobudki w szpitalu. Wbijając drugą igłę, spojrzał na zegar wiszący na ścianie. Za góra dziesięć minut pojawią się tu ludzie jego brata, ale będzie już za późno.
Odsunął przymknięte pudełka z odpadami po tym akcie. Zostały mu niespełna dwie minuty, by stracić oddech, lecz błogie ukojenie już opanowało jego ciało. Teraz był czas na tą ostatnią myśl. Że popełnił błąd, nie skacząc naprawdę z dachu szpitala. Powinien to zrobić wcześniej, a nie umierać tu, w tym domu pozostawiony sam sobie. Wtedy miałby jeszcze przyjaciół, jednak teraz pozostawała mu tylko samotność, wierna towarzyszka od najmłodszych lat...

6 komentarzy:

  1. Mnie się bardzo podoba. Jest w tym smutku coś przeraźliwie chwytającego za serce. Pominąwszy to, że...ja skończę podobnie.
    a.c.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie można mówić, ze skończy się podobnie... Takich reakcji obawiałam się pisząc to.
      Jednak dlatego napisałam ciąg dalszy, który po części może być niespodzianką. Lecz mam nadzieję, że pokaże czytelnikom coś czego brakuje tu, a jednak jest nieodzownym elementem każdej decyzji.
      Croy

      Usuń
  2. Taka śliczna i prawdziwa, szczerze mówiąc zawsze mówiłam że Holmes tak skończy. Mimo iż w mojej rodzinie był podobny przypadek przedawkowania nie czytałam tego z odrazą, wręcz przeciwnie- byłam tym zafascynowana. Za to dostajesz wielkiego plusa i ogromny podziw, bo jako jedna z nielicznych wyciągnęłaś mnie w taki tekst.
    Weny i smacznego!
    Emily Rose Malfoy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, poprawiłaś mi tym komentarzem dziś humor ;)
      Wiem, ze miniaturka nie jest lekka, a wręcz przeciwnie. Lecz narkotyki to nie jest prosty temat, trochę bałam sie o tym pisać. Jednak cieszę się, że tekst cię nie zniechęcił. Własnie dziś otrzymałam od bety część drugą, niedługo się ona pojawi.
      Mam nadzieję, że i ona ci się spodoba, bo nadal ma podobny charakter.
      Croy

      Usuń
  3. Cholera to zdecydowanie nie jest tekst na tę godzinę a już na pewno nie na mój dzisiejszy wisielczy humor. Nie potrafiłam się jednak od tego oderwać jak już zaczęłam czytać. Ogólnie narkotyki i geniusz to nie mój świat, nie oglądałam też Sherloka więc ciężko mi pisać o fabule. Pozostaje mi tylko wspomnieć, że pomimo tego ciężkiego tematu i mrocznego charakteru tekst jest ogromnie wciągający. Sądzę, że przeczytam kolejną część cyklu.
    (wybacz błędy ale piszę na komórce i już chyba ślepnę :-/)
    pozdrawiam rapsodia89

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No temat może nie za dobry, ale jakoś ostatnio piszę tylko coś podobnego.
      Kolejna część pojawi się w tym tygodniu, po miniaturce Potterowskiej.
      Polubiłam pisanie Sherlocka, ma duży potencjał w wymyślaniu historii ;)
      Dziękuje za komentarz,
      Croy
      P.S. Zapomniałaś o dopisku #RóżoweCiasteczka #SłoneCiacha

      Usuń

Theme by Hanchesteria