#Merlin(s) #Ogólny #One-shot #T #Angst #Tragedy #Merlin #Morgana
Hej,
Jak widać miniaturka pojawia się dzień wcześniej. Ostatnio jestem z siebie zadowolona, więc taki mały wcześniejszy prezent dla wszystkich. Mam nadzieję, że przypadnie do gustu.
Tekst z serialu "Przygody Merlina", pochodzi z propozycji i przyznam, że pisało mi się świetnie. Za resztę waszych sugestii zabiorę się w czasie ferii. Będę miała wtedy najwięcej czasu. Mimo dobrego humoru, tekst nie jest zabawny (znowu), ale chyba już się przyzwyczailiście, co? Oznaczenia mówią same za siebie...
Tekst ma w połowie zmianę narracji, zamierzoną, choć może się dziwnie czytać. Piosenka może po części nie pasuje, ale fragmentami... Nie mogłam się powstrzymać by jej nie dodać.
Kolejna pojawi się w środę i będzie o tematyce Potterowskiej. Jest co prawda krótka, lecz to mój pierwszy Sontrix. W przyszły weekend pojawi się kontynuacja ostatniej miniaturki z Sherlocka >tu<. Mam nadzieję, że mimo tematyki będzie chciał ktoś to czytać. Na potem teksty też napisane, mam już zapisane w kalendarzu co i kiedy.
Jak może już cześć osób wie, zawiesiłam swojego bloga Dramione. Czasem będę zamieszczała tu w przedmowach jak idzie mi pisanie. Może jak uda mi się, to napisze coś Dramione... Muszę po prostu zyskać lepszy humor.
Do napisania,
Croy
Z dedykacją dla Ruciak
Merlin&Morgana w moim wydaniu ;)
Morgana nie zawsze była
zła. Szczerze mówiąc, pamiętam jej niewinność, kiedy przybyłem
do Camelotu. Wtedy jej największą zbrodnią była utarczka z
Arturem i delikatny sprzeciw królowi. Zastanawiam się teraz, kiedy
nabrało to dla mnie innego znaczenia.
Czy była zła już w
chwili, gdy zaplanowała pierwszy atak na króla? Ale przecież
zlitowała się nad nim, w ostatniej chwili ratując go przed
oprawcami. Czy to ja przyłożyłem rękę do jej zmiany? Zapoznałem
ja z Mordredem, przekazałem druidom, pozwoliłem rozwinąć moc, tym
samym wzmacniając jej nienawiść do Uthera. Nie zauważyłem jej
ostatecznej zmiany czy gdy wróciła od Morgause było już dla niej
za późno?
Byłem zaślepiony,
widząc dawną, niewinną Morganę, a tak naprawdę nie dostrzegałem
oznak jej zepsucia. Artur kiedyś śmiał się i groził mi, iż
przez uczucia do wychowanicy króla zawisnę... Wtedy tak tego nie
postrzegałem. Była to przyjaźń, podobnie jak z Gwen czy
Lancelotem. Nie można było tu mówić o miłości, prawda?
Nie zapobiegłem
nieszczęściu, ostatecznie obroniłem Artura, lecz nie ją. Dopiero
wtedy zrozumiałem co, co inni starali się przekazać mi wcześniej.
Oni widzieli to, co dla mnie i Morgany było niewidoczne. Żywiłem
do niej uczucia o wiele głębsze niż przyjaźń. Zakochanie się w
Morganie Pendragon było moim największym błędem, lecz
nieodwracalnie zmieniło to moje życie.
Ja. Merlin, Emrys,
największy czarodziej w historii, zakochany w swojej nemesis,
Morganie Pendragon, Najwyższej Kapłance Starej Religii. Brzmiałoby
dobrze, gdybyśmy nie stali po przeciwnych stronach tejże barykady.
Moglibyśmy stworzyć coś wielkiego, zapamiętałyby nas
pokolenia... Nie było nam to dane. Czasem zastanawiam się, czy
gdybym wcześniej obalił Uthera i wraz z Arturem zmienił
postrzeganie magii w Camelocie, Morgana mogłaby pozostać dobra. Czy
stalibyśmy ramię w ramię, patrząc na rozkwit Albionu? Nawet nie
wiem, czy ona odwzajemnia moje uczucia... Jest to niemal niemożliwe,
jednak kto zabroni mi żyć nadzieją.
Miłość oślepia,
wyznacza granice, które przygniatają człowieka. Nawet ja zyskałem
jedną, której nie potrafię przekroczyć. Nie mogę zabić Morgany
Pendragon. Wiem, że zrobiła wiele złego. Zabijała, niszczyła i
unicestwiała wszystko na swej drodze. Jednak nadal mam przed oczami
jej niewinne oblicze sprzed lat, gdy wyglądała przez okno, patrząc
ma egzekucję maga. Odwróciła wtedy oczy, nie mogąc znieść tego
widoku. To jest moja Morgana, a nie czarownica stojąca nade mną.
W ręku dzierży miecz,
lśni on od promieni zachodzącego słońca, przedzierającego się
przez korony drzew. A ja nie jestem w stanie sięgnąć po moją
magię by wygrać tym razem. Wiem, że Camelot upadnie, Artur umrze,
a wszyscy bliscy mi ludzie ucierpią. Nie mogę nic na to poradzić.
Miłość niszczy... A to jest najlepszy na to przykład.
***
– Nigdy nie miałam do
ciebie żalu, Merlinie. Mimo swoich wszystkich zachowań, zbyt często
mi pomagałeś i darowałabym ci życie przez pamięć na twe
wcześniejsze czyny. Jednak za często podkreślałeś swą lojalność
wobec Artura. Nie mogę pozwolić byś pokrzyżował mi plany. Może
i nie możesz zrobić zbyt wiele, lecz zawsze jedna osoba mniej w tej
wojnie to większa szansa na moją wygraną. Jesteś zbyt lojalny –
powtórzyła, wzdychając. – Kto by pomyślał, że właśnie to
doprowadzi do twojej zguby.
– Nie musisz tego
robić, Morgano – wydusił ciężko Merlin. – Można jeszcze
wszystko zmienić. Sprowadzić magię do Camelotu, a Artur zostałby
wielkim królem. Darowałby ci winy, kocha cię pomimo wszystkich
twych czynów, jesteś jego rodziną.
Morgana spojrzała na
swojego więźnia, po czym zaśmiała się złowrogo. Dźwięk
poniósł się po lesie echem, podkreślając grozę sytuacji.
– Wybaczył?! Chyba nie
znasz znaczenia tego słowa, Merlinie. On mi nigdy nie wybaczy,
któreś z nas musiałoby umrzeć, aby to wszystko się skończyło.
I sama dopilnuję, by był to Artur. Przykro mi, że muszę to
zrobić. Byłeś takim dobrym sługą...
Merlin patrzył szeroko
otwartymi oczyma, jak kobieta podnosi miecz i mocnym ciosem wbija mu
go w klatkę piersiową. To moment, nagła cisza, szok, krew spływa
po ubraniu i bolesny jęk ulatuje z gardła ofiary. Potem Morgana
wyciąga miecz, a czerwona ciecz rozlewa się wokół. Zbrodniarz
patrzy w oczy swojej ofiary i wtedy po raz pierwszy zaczyna się
bać...
– Co...
Oczy Merlina
przepełnione są blaskiem. Magia nie chce pozwolić, by umarł ktoś
tak potężny, tak doskonały... Czarodziej sprawiedliwy, mający
zaprowadzić na świecie nowe porządki. Jednak krew wylewa się zbyt
szybko, plami zieloną trawę, brudząc ubranie i wszystko wokół.
Magia nie uratuje już swego cennego dziecka, lecz może skrzywdzić
oprawcę.
Morgana jest
wstrząśnięta, nie rusza się z miejsca, patrząc na konającego
Merlina. Jego oczy przepełnione blaskiem magii, bólem, który to
ona spowodowała. W końcu chciała, by czary królowały, a sama
zabijała osoby obdarzone darem...
– Jesteś
czarodziejem... Jak możesz być czarodziejem i sługą księcia
jednocześnie? – pyta w przestrzeń.
Dopiero wtedy wszystkie
niezwykłe czyny zaczynają nabierać innego znaczenia. Ratunek
Artura w każdej sytuacji, wystarczyło by był z nim Merlin, a
sukces był pewien. Jednak kto zwraca uwagę na sługę? Ona też nie
patrzyła i popełniła poważny błąd. Nie zauważyła też
buzującej magii w powietrzu, która po chwili zaatakowała ją. Całą
nagromadzoną mocą wgniotła ją w pobliskie drzewo, przedzierając
się przez jej ciało. Cięła jak miecz, wbijając się w kapłankę
jak oręż, który został ugodził Merlina. Nie mogła nic zrobić.
Magia, jej przyjaciółka, odwróciła się od niej, pozostawiając
samej sobie.
Ujrzała jeszcze
ostatnie spojrzenie czarodzieja. Jego oczy wyrażały coś więcej
niż ból, a mianowicie bunt przeciw temu co się działo, jednak nie
z nim, a z nią. Spomiędzy zdrętwiałych warg wypłynęło jedno
zdławione słowo:
- Nie...
Jednak dla nich obojga
było już za późno. Magia zgarnęła swoje żniwo. Odebrała cenę
za wyrządzą krzywdę. Zabrała życie za życie, pozostawiając
martwe ciała na spokojnej polanie u brzegu lasu. Sprawiedliwość,
to ona była najważniejsza. Jednak tego dnia świat stracił dwóch
wielkich magów. Ich czyny mogły być pamiętane przez pokolenia,
mogli być najlepsi ze wszystkich.
Teraz jednak znajdą
ich, na kilka godzin przed wielką bitwą, do której już nigdy nie
dojdzie. Dwie przeciwne strony pogrążone w żalu nad ciałami
bliskich. Zjednoczenie, magia i król, wszystko to razem stworzy nowy
początek. I tak dopełni się przeznaczenie. Nawet przez śmierć,
los musi iść swymi ścieżkami.
Croy jesteś genialna. naprawdę. Ta miniaturka jest świetna! I... Czekaj, muszę przeczytać jeszcze raz, bo nie wiem jak się zabrać do tego komentarza... Dobra. Ogólnie powiem, że ta zmiana narracji jest tu właśnie całkiem okej i nie czyta się tego dziwnie. Na początku, gdy zaczęłam czytać nie spodziewałam się takiego zakończenia (dopiero jak czytałam 2 raz to spojrzałam na oznaczenia) , ale w sumie fajnie, oboje nie żyją, nie muszą już ze sobą walczyć,,, Naprawdę, świetna miniaturka... I dzięki za poinformowanie. U mnie Merthur pojawi się jakoś na początku tygodnia :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ruciak.
Właśnie dlatego wprowadziłam oznaczenia, by uprzedzać trochę czytelnika co go czeka.
UsuńWiem, że może powinnam napisać coś zabawnego czy lekkiego, lecz to mi ostatnio nie wychodzi. Jednak taka odsłona Morgany i Merlina to coś dla mnie.
Cieszę się, ze ci sie podobało. Może napiszę cos jeszcze o nich...
Czekam na Merthura u ciebie ;)
Croy
Przeczytałam, mam nadzieję, że ze zrozumieniem. Może zacznę od spraw technicznych, żeby mi nie wyleciały z głowy... Ogólnie czytało się płynnie, ale było kilka miejsc gdzie musiałam się zatrzymać. Było tak jakbyś napisała coś, ale potem zmieniła zdanie tylko zamiast poprawić wszystko zostawiałaś słowo nie pasujące do reszty. Zła odmiana lub dwa wyrazy o tym samym znaczeniu obok siebie. (tu masz przykład tej odmiany z przedostatniego akapitu "odebrała cene za wyrządzą krzywdę" powinno być wyrządzoną).
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o narrację to jest to bardzo dobry zabieg nawet w tak krótkich tekstach. Ukazujesz odczucia obu stron jak najbardziej na plus. Wcale nie czytało się dziwnie.
Fabyła bardzo mi się podobała nigdy nie udało mi się obejrzeć tego serialu do końca choć zaczynałam kilka razy. Bez problemu mogę sobie wyobrazić właśnie takie zakończenie. Strasznie szkoda mi Merlina ale cóż nie chciał słuchać smoka... :-P Może wesołe to nie było, ale jak dla mnie wyważone bez zbędnego melodramatyzmu i wielkich wyznań. To stwierdzenie, że był dobrym sługą a potem zaskoczenie Morgany mnie oczarowało. Świetna robota. Na wiosnę jak będziesz w lepszym humorze proponuję do napisania jakąś zabawną miniaturkę z Gwen i Arturem.
pozdrawiam rapsodia89
Miniaturkę czytałam wiele razy, przeszła ona przez betę i ponowne czytanie, lecz przyznam, że nadal wiedziałam, że coś jest nie tak. Przeczytam po raz kolejny i może to zauważę, dzięki za uwagę, bo sama nie doszłabym co jest w niej nie tak.
UsuńSzkoda, że nie obejrzałaś do końca, choc sama przyznam, że ostatnie odcinki obejrzałam dopiero kilka miesięcy temu. Jakoś początek zna każdy, a końca to już nie.
Nic wesołego ostatnio się mnie nie trzyma, ale pracują nad tym. Chodzi mi po głowie Merthur, ale z Arturem i Gwen też coś zapewne napisze.
Dziękuję za komentarz,
Croy
P.S. I znowu #RóżoweCiasteczka #SłoneCiacha