piątek, 16 stycznia 2015

6. "I tak dopełni się przeznaczenie..."

#Merlin(s) #Ogólny #One-shot #T #Angst #Tragedy #Merlin #Morgana
Hej,
Jak widać miniaturka pojawia się dzień wcześniej. Ostatnio jestem z siebie zadowolona, więc taki mały wcześniejszy prezent dla wszystkich. Mam nadzieję, że przypadnie do gustu.

Tekst z serialu "Przygody Merlina", pochodzi z propozycji i przyznam, że pisało mi się świetnie. Za resztę waszych sugestii zabiorę się w czasie ferii. Będę miała wtedy najwięcej czasu. Mimo dobrego humoru, tekst nie jest zabawny (znowu), ale chyba już się przyzwyczailiście, co? Oznaczenia mówią same za siebie...
Tekst ma w połowie zmianę narracji, zamierzoną, choć może się dziwnie czytać. Piosenka może po części nie pasuje, ale fragmentami... Nie mogłam się powstrzymać by jej nie dodać.

Kolejna pojawi się w środę i będzie o tematyce Potterowskiej. Jest co prawda krótka, lecz to mój pierwszy Sontrix. W przyszły weekend pojawi się kontynuacja ostatniej miniaturki z Sherlocka >tu<. Mam nadzieję, że mimo tematyki będzie chciał ktoś to czytać. Na potem teksty też napisane, mam już zapisane w kalendarzu co i kiedy.

Jak może już cześć osób wie, zawiesiłam swojego bloga Dramione. Czasem będę zamieszczała tu w przedmowach jak idzie mi pisanie. Może jak uda mi się, to napisze coś Dramione... Muszę po prostu zyskać lepszy humor.

Do napisania,
Croy


Z dedykacją dla Ruciak
Merlin&Morgana w moim wydaniu ;)


 Morgana nie zawsze była zła. Szczerze mówiąc, pamiętam jej niewinność, kiedy przybyłem do Camelotu. Wtedy jej największą zbrodnią była utarczka z Arturem i delikatny sprzeciw królowi. Zastanawiam się teraz, kiedy nabrało to dla mnie innego znaczenia.
Czy była zła już w chwili, gdy zaplanowała pierwszy atak na króla? Ale przecież zlitowała się nad nim, w ostatniej chwili ratując go przed oprawcami. Czy to ja przyłożyłem rękę do jej zmiany? Zapoznałem ja z Mordredem, przekazałem druidom, pozwoliłem rozwinąć moc, tym samym wzmacniając jej nienawiść do Uthera. Nie zauważyłem jej ostatecznej zmiany czy gdy wróciła od Morgause było już dla niej za późno?
Byłem zaślepiony, widząc dawną, niewinną Morganę, a tak naprawdę nie dostrzegałem oznak jej zepsucia. Artur kiedyś śmiał się i groził mi, iż przez uczucia do wychowanicy króla zawisnę... Wtedy tak tego nie postrzegałem. Była to przyjaźń, podobnie jak z Gwen czy Lancelotem. Nie można było tu mówić o miłości, prawda?
Nie zapobiegłem nieszczęściu, ostatecznie obroniłem Artura, lecz nie ją. Dopiero wtedy zrozumiałem co, co inni starali się przekazać mi wcześniej. Oni widzieli to, co dla mnie i Morgany było niewidoczne. Żywiłem do niej uczucia o wiele głębsze niż przyjaźń. Zakochanie się w Morganie Pendragon było moim największym błędem, lecz nieodwracalnie zmieniło to moje życie.
Ja. Merlin, Emrys, największy czarodziej w historii, zakochany w swojej nemesis, Morganie Pendragon, Najwyższej Kapłance Starej Religii. Brzmiałoby dobrze, gdybyśmy nie stali po przeciwnych stronach tejże barykady. Moglibyśmy stworzyć coś wielkiego, zapamiętałyby nas pokolenia... Nie było nam to dane. Czasem zastanawiam się, czy gdybym wcześniej obalił Uthera i wraz z Arturem zmienił postrzeganie magii w Camelocie, Morgana mogłaby pozostać dobra. Czy stalibyśmy ramię w ramię, patrząc na rozkwit Albionu? Nawet nie wiem, czy ona odwzajemnia moje uczucia... Jest to niemal niemożliwe, jednak kto zabroni mi żyć nadzieją.
Miłość oślepia, wyznacza granice, które przygniatają człowieka. Nawet ja zyskałem jedną, której nie potrafię przekroczyć. Nie mogę zabić Morgany Pendragon. Wiem, że zrobiła wiele złego. Zabijała, niszczyła i unicestwiała wszystko na swej drodze. Jednak nadal mam przed oczami jej niewinne oblicze sprzed lat, gdy wyglądała przez okno, patrząc ma egzekucję maga. Odwróciła wtedy oczy, nie mogąc znieść tego widoku. To jest moja Morgana, a nie czarownica stojąca nade mną.
W ręku dzierży miecz, lśni on od promieni zachodzącego słońca, przedzierającego się przez korony drzew. A ja nie jestem w stanie sięgnąć po moją magię by wygrać tym razem. Wiem, że Camelot upadnie, Artur umrze, a wszyscy bliscy mi ludzie ucierpią. Nie mogę nic na to poradzić. Miłość niszczy... A to jest najlepszy na to przykład.

***

– Nigdy nie miałam do ciebie żalu, Merlinie. Mimo swoich wszystkich zachowań, zbyt często mi pomagałeś i darowałabym ci życie przez pamięć na twe wcześniejsze czyny. Jednak za często podkreślałeś swą lojalność wobec Artura. Nie mogę pozwolić byś pokrzyżował mi plany. Może i nie możesz zrobić zbyt wiele, lecz zawsze jedna osoba mniej w tej wojnie to większa szansa na moją wygraną. Jesteś zbyt lojalny – powtórzyła, wzdychając. – Kto by pomyślał, że właśnie to doprowadzi do twojej zguby.
– Nie musisz tego robić, Morgano – wydusił ciężko Merlin. – Można jeszcze wszystko zmienić. Sprowadzić magię do Camelotu, a Artur zostałby wielkim królem. Darowałby ci winy, kocha cię pomimo wszystkich twych czynów, jesteś jego rodziną.
Morgana spojrzała na swojego więźnia, po czym zaśmiała się złowrogo. Dźwięk poniósł się po lesie echem, podkreślając grozę sytuacji.
– Wybaczył?! Chyba nie znasz znaczenia tego słowa, Merlinie. On mi nigdy nie wybaczy, któreś z nas musiałoby umrzeć, aby to wszystko się skończyło. I sama dopilnuję, by był to Artur. Przykro mi, że muszę to zrobić. Byłeś takim dobrym sługą...
Merlin patrzył szeroko otwartymi oczyma, jak kobieta podnosi miecz i mocnym ciosem wbija mu go w klatkę piersiową. To moment, nagła cisza, szok, krew spływa po ubraniu i bolesny jęk ulatuje z gardła ofiary. Potem Morgana wyciąga miecz, a czerwona ciecz rozlewa się wokół. Zbrodniarz patrzy w oczy swojej ofiary i wtedy po raz pierwszy zaczyna się bać...
– Co...
Oczy Merlina przepełnione są blaskiem. Magia nie chce pozwolić, by umarł ktoś tak potężny, tak doskonały... Czarodziej sprawiedliwy, mający zaprowadzić na świecie nowe porządki. Jednak krew wylewa się zbyt szybko, plami zieloną trawę, brudząc ubranie i wszystko wokół. Magia nie uratuje już swego cennego dziecka, lecz może skrzywdzić oprawcę.
Morgana jest wstrząśnięta, nie rusza się z miejsca, patrząc na konającego Merlina. Jego oczy przepełnione blaskiem magii, bólem, który to ona spowodowała. W końcu chciała, by czary królowały, a sama zabijała osoby obdarzone darem...
– Jesteś czarodziejem... Jak możesz być czarodziejem i sługą księcia jednocześnie? – pyta w przestrzeń.
Dopiero wtedy wszystkie niezwykłe czyny zaczynają nabierać innego znaczenia. Ratunek Artura w każdej sytuacji, wystarczyło by był z nim Merlin, a sukces był pewien. Jednak kto zwraca uwagę na sługę? Ona też nie patrzyła i popełniła poważny błąd. Nie zauważyła też buzującej magii w powietrzu, która po chwili zaatakowała ją. Całą nagromadzoną mocą wgniotła ją w pobliskie drzewo, przedzierając się przez jej ciało. Cięła jak miecz, wbijając się w kapłankę jak oręż, który został ugodził Merlina. Nie mogła nic zrobić. Magia, jej przyjaciółka, odwróciła się od niej, pozostawiając samej sobie.
Ujrzała jeszcze ostatnie spojrzenie czarodzieja. Jego oczy wyrażały coś więcej niż ból, a mianowicie bunt przeciw temu co się działo, jednak nie z nim, a z nią. Spomiędzy zdrętwiałych warg wypłynęło jedno zdławione słowo:
- Nie...
Jednak dla nich obojga było już za późno. Magia zgarnęła swoje żniwo. Odebrała cenę za wyrządzą krzywdę. Zabrała życie za życie, pozostawiając martwe ciała na spokojnej polanie u brzegu lasu. Sprawiedliwość, to ona była najważniejsza. Jednak tego dnia świat stracił dwóch wielkich magów. Ich czyny mogły być pamiętane przez pokolenia, mogli być najlepsi ze wszystkich.
Teraz jednak znajdą ich, na kilka godzin przed wielką bitwą, do której już nigdy nie dojdzie. Dwie przeciwne strony pogrążone w żalu nad ciałami bliskich. Zjednoczenie, magia i król, wszystko to razem stworzy nowy początek. I tak dopełni się przeznaczenie. Nawet przez śmierć, los musi iść swymi ścieżkami.

4 komentarze:

  1. Croy jesteś genialna. naprawdę. Ta miniaturka jest świetna! I... Czekaj, muszę przeczytać jeszcze raz, bo nie wiem jak się zabrać do tego komentarza... Dobra. Ogólnie powiem, że ta zmiana narracji jest tu właśnie całkiem okej i nie czyta się tego dziwnie. Na początku, gdy zaczęłam czytać nie spodziewałam się takiego zakończenia (dopiero jak czytałam 2 raz to spojrzałam na oznaczenia) , ale w sumie fajnie, oboje nie żyją, nie muszą już ze sobą walczyć,,, Naprawdę, świetna miniaturka... I dzięki za poinformowanie. U mnie Merthur pojawi się jakoś na początku tygodnia :D
    Pozdrawiam,
    Ruciak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dlatego wprowadziłam oznaczenia, by uprzedzać trochę czytelnika co go czeka.
      Wiem, że może powinnam napisać coś zabawnego czy lekkiego, lecz to mi ostatnio nie wychodzi. Jednak taka odsłona Morgany i Merlina to coś dla mnie.
      Cieszę się, ze ci sie podobało. Może napiszę cos jeszcze o nich...
      Czekam na Merthura u ciebie ;)
      Croy

      Usuń
  2. Przeczytałam, mam nadzieję, że ze zrozumieniem. Może zacznę od spraw technicznych, żeby mi nie wyleciały z głowy... Ogólnie czytało się płynnie, ale było kilka miejsc gdzie musiałam się zatrzymać. Było tak jakbyś napisała coś, ale potem zmieniła zdanie tylko zamiast poprawić wszystko zostawiałaś słowo nie pasujące do reszty. Zła odmiana lub dwa wyrazy o tym samym znaczeniu obok siebie. (tu masz przykład tej odmiany z przedostatniego akapitu "odebrała cene za wyrządzą krzywdę" powinno być wyrządzoną).
    Jeśli chodzi o narrację to jest to bardzo dobry zabieg nawet w tak krótkich tekstach. Ukazujesz odczucia obu stron jak najbardziej na plus. Wcale nie czytało się dziwnie.
    Fabyła bardzo mi się podobała nigdy nie udało mi się obejrzeć tego serialu do końca choć zaczynałam kilka razy. Bez problemu mogę sobie wyobrazić właśnie takie zakończenie. Strasznie szkoda mi Merlina ale cóż nie chciał słuchać smoka... :-P Może wesołe to nie było, ale jak dla mnie wyważone bez zbędnego melodramatyzmu i wielkich wyznań. To stwierdzenie, że był dobrym sługą a potem zaskoczenie Morgany mnie oczarowało. Świetna robota. Na wiosnę jak będziesz w lepszym humorze proponuję do napisania jakąś zabawną miniaturkę z Gwen i Arturem.
    pozdrawiam rapsodia89

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miniaturkę czytałam wiele razy, przeszła ona przez betę i ponowne czytanie, lecz przyznam, że nadal wiedziałam, że coś jest nie tak. Przeczytam po raz kolejny i może to zauważę, dzięki za uwagę, bo sama nie doszłabym co jest w niej nie tak.
      Szkoda, że nie obejrzałaś do końca, choc sama przyznam, że ostatnie odcinki obejrzałam dopiero kilka miesięcy temu. Jakoś początek zna każdy, a końca to już nie.
      Nic wesołego ostatnio się mnie nie trzyma, ale pracują nad tym. Chodzi mi po głowie Merthur, ale z Arturem i Gwen też coś zapewne napisze.
      Dziękuję za komentarz,
      Croy
      P.S. I znowu #RóżoweCiasteczka #SłoneCiacha

      Usuń

Theme by Hanchesteria